– Nie musisz mnie odprowadzać, znam drogę – powiedziała, starając się utrzymać naturalny ton głosu po bardzo miłej randce. – Znam drogę.

– Żartujesz? To jest prawdziwa randka z pełnym pakietem. Nie mógłbym nie odprowadzić Cię pod drzwi – natychmiast odpowiedział Sebastian. Całe lata kochał się w swojej nauczycielce polskiego. Pół roku temu skończył liceum i po wielu usilnych próbach udało mu się w końcu zaprosić ją na kolację.

Szybko wysiadł z auta i szarmancko otworzył jej drzwi. Ruszyli pod rękę w stronę jej domu z księżycem wiszącym nad ich głowami.

– To był naprawdę bardzo miły wieczór, Sebastianie. Dziękuję za zaproszenie i wytrwałość – powiedziała z uśmiechem i nadzieją, że uda jej się bez zbędnych ceregieli wejść do domu.

Przynajmniej dobrze udawała, że jej na nim nie zależy. Oczy Sebastiana z każdą minutą topiły jej lodowatą powierzchowność i jej zbudowany przez lata wokół siebie mur zaczął tracić swoje fundamenty. Nikt nie patrzył na nią w ten sposób od wielu lat. Poczuła delikatne mrowienie w dole brzucha, którego nie czuła już od dawna. Myślała, że już nigdy więcej tego nie poczuje. Myliła się. Wyciągnął rękę i dotknął jej twarzy. Jego dłoń była taka ciepła. Zaczęła drżeć.

– Proszę, nie rób tego.

– Dlaczego?

– To nie jest dobry pomysł. Jestem dla Ciebie zdecydowanie za stara.

– O to Ci chodzi?

Luiza spojrzała w te ciemne oczy, które płonęły pasją.

– Nie… Nie mam w sobie sił, żeby Cię powstrzymać.

– Nie bój się.

– Och, Sebastian…

Przestała się bać, nie odsunęła się od niego. Nie uciekła z krzykiem. Postanowiła zaufać jemu i swoim uczuciom, które pojawiły się znienacka. Zamknęła oczy, poczuła, jak przechyla jej głowę ręką, a sekundę później, po raz pierwszy, odkąd rozwiodła się prawie dziesięć lat temu ze swoim mężem, pocałował ją mężczyzna. Nastąpił krótki moment niezręczności, który szybko zniknął, a ich usta zlewały się ze sobą.

Sebastian westchnął cicho, gdy Luiza oddała mu pocałunek. Poczuła, jak jej ramiona przesuwają się w górę po muskularnej klatce piersiowej Sebastiana, jakby podjęły decyzję za nią i były zbyt niecierpliwe, by czekać.

Pocałunek stopniowo stawał się coraz bardziej namiętny. Powolne, delikatne pocieranie ust ustępowało miejsca bardziej natarczywym ruchom. Jego ramiona otoczyły ją, zacisnęły się mocno, przyciskając jej ciało do swojego. Luiza jęknęła cicho w głębi gardła, gdy nagła, gorąca fala pożądania przeszła przez nią i sprawiła, że drżała jeszcze mocniej. Rozchyliła usta, a Sebastian znalazł się w nich natychmiast. Jego język wślizgnął się w jej usta, drażniąc ją, wirując i szukając jej języka.

Luiza nie pozwoliła mu długo czekać i czubki ich języków zetknęły się ze sobą, powodując mrowienie w dół kręgosłupa. Oboje oddychali mocniej przez nosy, łapiąc powietrze, gdy temperatura między nimi rosła. Sebastian przesunął dłońmi po jej plecach, a czubki jego palców delikatnie muskały nagą skórę, której nie zakrywała jej sukienka. Pragnęła poczuć, jak te palce dotykają jej całej. Nagle odsunęli się od siebie. Patrzyli na siebie, próbując złapać głęboki oddech.

– Czy możemy wejść do środka? – Sebastian w końcu przerwał ciszę.

Luiza w odpowiedzi włożyła klucz do zamka. Gdy tylko drzwi się za nimi zamknęły, ich usta znów znalazły do siebie drogę. Sebastian zaczął całować jej szyję, ramiona, nagą skórę nad dekoltem. Jej ciało płonęło, jej skóra pragnęła dotyku. Przycisnął ją do ściany, ofiarując jej ustom najbardziej żarliwe francuskie pocałunki. Oboje jęczeli teraz, oddając głos swoim żądzom, które szybko pokonały ich zahamowania. Luiza poczuła, jak jego ręce znów przesuwają się w górę jej pleców w kierunku zamka jej sukienki. Rozpiął go z godną podziwu zręcznością.

Minęło naprawdę dużo czasu, odkąd jakiś mężczyzna widział ją taką. Nie potrafiła przestać się trząść, częściowo z podniecenia, ale częściowo ze strachu, że Sebastian może się rozczarować tym, co na niego czekało. Była prawie piętnaście lat od niego starsza. Jej skóra rozstała się z jędrnością już parę dobrych lat temu. Sebastian zaczął powoli ściągać z niej sukienkę. Czuła na sobie jego wzrok. Na początku nie mogła spojrzeć mu w oczy, zbyt bojąc się tego, co tam znajdzie, ale biorąc oddech, w końcu uniosła głowę. Sebastian uśmiechał się w półmroku.

– Jesteś najpiękniejszą kobietą, jaką kiedykolwiek widziałem – szepnął do niej.

Ujął jej nagie piersi w dłonie. Nie były ani największe, ani najmniejsze, ani najbardziej kształtne. Były jej. Jedyne w swoim rodzaju, po prostu idealne. Ścisnął je delikatnie, ciesząc się ich ciężarem. Luiza musiała złapać się ściany, kiedy położył usta na jej piersi, przesuwając językiem po twardym sutku. Jęknęła głośno, gdy zaczął go mocno ssać.

– Och, Sebastian…

Całkowicie zapomniała, że z mężczyzną może być aż tak przyjemnie. Być może Sebastian był młody, ale na pewno był już doświadczonym kochankiem. Jej pochwa wypełniła się soczystym nektarem. Luiza nie mogła juz tego znieść.

Jej sukienka zatrzymała się na biodrach, więc zrzuciła ją na podłogę i została w samych koronkowych czarnych majtkach. Chwyciła Sebastiana za głowę, zanurzając język w jego ustach, po czym wzięła go za rękę i pociągnęła w stronę swojej sypialni. Gdy tylko weszli, ściągnęła jego sportową kurtkę, jednym mocnym ruchem zdjęła mu koszulkę, by móc nacieszyć się widokiem jego pięknej klaty.

O autorze

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *