Wstałam i posłusznie poszłam za nim do salonu. Położył talerze na stoliku do kawy i dał mi znak, abym usiadła. Zrobiłam to, myśląc, że nie będę w stanie jeść, ale kiedy poczułam zapach jedzenia, mój żołądek zaskomlał, więc podniosłam widelec i zaczęłam jeść.

Po kilku minutach spojrzałam na niego. – Co się stało, kiedy zatrzymałeś się w Lesznie? Zapytałam go.

Odwrócił ode mnie wzrok i przeżuł to, co miał w ustach, zanim odpowiedział. Potrząsnął głową. „Tak jak powiedziałem, jeśli chodzi o mojego brata, byłem idiotą. Kiedy ja ciężko pracowałem, próbując znaleźć sposób, aby go uratować, on snuł własne plany. Miał innego kupca na narkotyki. Chciał, żebyśmy je sprzedali, wzięli pieniądze i uciekli”.

Sapnęłam zszokowana, a on skinął głową. „Nie mogłem w to uwierzyć, kiedy mi opowiedział. Robiłem coś, co było sprzeczne z wszystkim, za czym się opowiadałem, całkowicie dla niego, a on nawet się tym nie przejmował. Po raz pierwszy spojrzałem na niego i zobaczyłem, że był taki jak mój tata. Wtedy zdałem sobie sprawę, że nieważne jak bardzo starałem się go uratować, spróbować zmienić go, to nigdy się nie uda”.

“Co zrobiłeś?”

Wziął głęboki oddech i wypuścił. – Walczyliśmy ze sobą. Właściwie to po raz pierwszy w życiu doszło między nami do ciosów i kiedy to się skończyło, stałem nad jego nieprzytomnym ciałem. Wsadziłem go do samochodu i ruszyłem do Sopotu.

“To musiało być trudne.”

Skinął głową. „Po prostu chciałem, żeby wszystko się skończyło”.

Wyciągnęłam rękę i dotknęłam jego dłoni, która leżała na stole. “Przykro mi.”

Ponownie skinął głową i cofnął rękę. „Miałem dużo czasu na przemyślenie i zdałem sobie sprawę, że skoro on i mój tata nie zamierzali się zmienić, musiałem to zrobić”.

Zaśmiał się i potrząsnął głową. Siedzieliśmy na podłodze przy stoliku do kawy, a kanapa była za nim. Wziął głęboki oddech i oparł się o nią. „Snułem sobie te wszystkie plany w głowie. Zamierzałem przeprowadzić się w Tatry, gdzie będę mógł jeździć na nartach i snowboardzie. Gdzieś, gdzie nikt nie znał mnie ani mojej rodziny. Miałem zamiar wyruszyć na wędrówkę gdziekolwiek. Chciałem się troszczyć tylko o siebie”.

Ponownie pokręcił głową i spojrzał w dół. “Powinienem był wiedzieć lepiej.”

“Co się stało?”

Spojrzał na mnie i po raz kolejny jego twarz była pozbawiona wszelkiego wyrazu. Po raz pierwszy w życiu naprawdę zrozumiałam wyrażenie „pokerowa twarz”.

– Kiedy się obudził, pokłóciliśmy się. Powiedział wiele rzeczy, które ukrywał. Nic nie powiedziałem. Powiedział mi, że mnie nienawidzi. Nienawidził być moim bratem. Nienawidził być porównywany do mnie…

Spojrzał na ogień i potrząsnął głową. „Potem pojawił się głód. Na początku nie wiedziałem, o co chodziło. Po prostu zaczął się trząść i pocić. I wściekał się na mnie bez przerwy.

Zaśmiał się bez humoru. “Jak powiedziałem, byłem idiotą, jeśli chodzi o niego. Ostatnie dwie godziny tej jazdy to było istne piekło. Był już wtedy w bardzo złym stanie. Wymiotował na siebie, trząsł się, mówił o szalonych rzeczach i wylewał rzeki potu. W końcu zmusiłem go do rozmowy ze mną i powiedział, że skończył mu się oksykodon poprzedniej nocy. Planował wziąć trochę z naszego towaru w bagażniku, zanim go sprzedamy.”

Sięgnął w górę, wytarł dłonią twarz i westchnął, zanim się przeciągnął. Nasze śniadanie leżało na stole przed nami na wpół zjedzone i zapomniane. Zagryzł dolną wargę, a potem spojrzał na mnie. „W końcu, po czymś, co wydawało się trwać lata w tym samochodzie, dotarliśmy do Sopotu. Andrzej był tak zbity z tropu, że zostawiłem go w samochodzie, kiedy wysiadłem, żeby porozmawiać z facetem”.

Nagle poruszył się i wstał z podłogi, aby usiąść na kanapie. Wziął swoją puszkę z napojem i opróżnił go. – Było czterech facetów. Facet, z którym miałem do czynienia i jego grupa zbirów. Otworzyłem bagażnik, pokazałem mu rzeczy i wtedy wszystko poszło do diabła.

Wytarł usta i przeczesał palcami włosy, potrząsając głową. – Pieprzony Andrzej. Był tak popieprzony. Powinienem był wiedzieć, powinienem był pomyśleć, ale chciałem, żeby wszystko było zrobione. Wysiadł z samochodu i wrzeszczał na mnie, na faceta. To było zupełnie szalone. Powiedziałem facetowi, żeby się pospieszył, żeby po prostu skończyć i dwóch dużych facetów przyszło, żeby wyjąć rzeczy z bagażnika. Wtedy Andrzej kompletnie oszalał. Rzucił się na nich. Widziałem faceta, z którym miałem do czynienia, wyciągającego broń, a kiedy wycelował w Andrzeja, po prostu zareagowałem. Wyciągnąłem broń i zanim zdążył zastrzelić mojego brata, strzeliłem do niego.”

Sapnęłam i spojrzałam na niego. Jego twarz nadal była pogodna, jakby mówił o chmurach na niebie, a nie zabijaniu człowieka.

Spojrzał na mnie. – Nagle miejsce to wypełniło się glinami. To wszystko było ukartowane. Chcieli ludzi odpowiedzialnych za sprowadzenie Oksykodonu do Trójmiasta.

Jęknęłam. – Ale nie mogłeś wygrać! Gdybyś sprzedał narkotyki w Lesznie, facet z Wrocławia zabiłby ciebie i twojego brata. Nie było wyjścia z tej sytuacji!

Skinął głową i uśmiechnął się do mnie. “To musiało się źle skończyć. Powinienem był to wiedzieć. Powinienem był kierować się zdrowym rozsądkiem. Ale odkąd moja mama zmarła, gdy byliśmy dziećmi, musiałem chronić mojego młodszego brata. Aby uratować go przed moim ojcem. Aby upewnić się, że wyrośnie na przyzwoitego człowieka. Nie zdawałem sobie sprawy, że to nigdy nie będzie możliwe. Miał w sobie za dużo z mojego taty.”

“Miał?” Zapytałam go ze smutkiem.

Skinął głową. – Tak. Aresztowali nas oboje. Kiedy policjant zmarł w szpitalu, oskarżono mnie o morderstwo pierwszego stopnia i oskarżono Andrzejka o pomoc w zabójstwie. Zmarł, zanim sprawa trafiła do sądu. Umieścili go w ośrodku odwykowym i w jakiś sposób dostał trochę oksykodonu. Przedawkował.

Pokazał wtedy emocje, ale tylko przez ułamek sekundy. To smutek przemknął przez jego twarz.

– I poszedłeś do więzienia. Jak trafiłeś tutaj, na Podkarpacie?

Tym razem jego śmiech był ironiczny. – Przeludnienie. We Wronkach jest tak wielu więźniów, że nie wiedzą, co robić. Mają jakąś wymianę między więzieniami.

Podeszłam do krzesła przy kominku i usiadłam. Już miałam zapytać go o jego tatę, kiedy nad głową rozległ się potężny grzmot. Podskoczyłam i wydałam z siebie dźwięk strachu. W ciągu kilku sekund nastąpił kolejny grzmot, a deszcz uderzył w dach.

Wstał, podszedł do drzwi i wyjrzał. – Powinni teraz przestać szukać w nocy. Przed wschodem słońca mnie nie będzie.

Odwrócił się, żeby na mnie spojrzeć. – Przepraszam, że cię w to wmieszałem.

Skinęłam głową i odwróciłam wzrok. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że przez kilka ostatnich minut zapomniałam się bać. Byłam zakładnikiem zbiegłego skazańca i było mi go żal.

“Gdzie pójdziesz?” Zapytałam bez namysłu.

Zaśmiał się, a gdy patrzyłam, znowu się przeciągnął i wykręcił ramionami. – Nie martw się. Gdzieś daleko od ciebie.

On spojrzał na mnie. “Co zrobisz?” – zapytał cicho.

Potrząsnęłam głową i odwróciłam się w stronę ognia. – Nie wiem. Chyba złożę wniosek o rozwód.

– Czy on będzie z tobą walczył?

Wzruszyłam ramionami. – Nie wiem. Mam nadzieję, że nie. Jego mama byłaby zachwycona.

Spojrzałam na niego. Wciąż stał odwrócony plecami do mnie, patrząc na burzową noc. – Co zrobią, jeśli cię złapią?

– Nie zrobią tego.

“Skąd wiesz?”

Odwrócił się i spojrzał na mnie przez ramię. „Planowałem to przez ostatnie dwa lata. Wiem dokładnie, co muszę zrobić”.

Odwrócił się do okna, a potem szybko z powrotem spojrzał na mnie. – Wkalkulowałem nawet komplikacje, dlatego tu jestem i jeszcze nie jestem poza granicami kraju. Jesteś jedyną komplikacją, której nie zaplanowałem.

Nerwowo przełknęłam to i odwróciłam wzrok.

Odwrócił się od okna i podszedł do mnie. Zamiast usiąść na kanapie, podszedł i usiadł na płytach kamiennego paleniska. Jego oczy nigdy nie opuszczały mojej twarzy.

„O co chodzi z nagością?” – zapytał nagle.

Poczułam rumieniec wstydu na mojej twarzy, szyi i spojrzałam na swoje dłonie. Zaśmiał się cicho. – Dlaczego jesteś tak zawstydzona?

Potrząsnęłam głową.

– Wyglądałaś pięknie – szepnął, a ja spojrzałam na niego.

Nasze oczy spotkały się, a ja patrzyłam, jak skierował się w dół, by spojrzeć na moje usta. Nie mogąc się powstrzymać, oblizałam je nerwowo, a on spojrzał mi w oczy. „Wstyd to zmarnowana emocja”…

O autorze

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *