Aga zdecydowała, że jednak nie jest tak strasznie. Byłoby znacznie gorzej, gdyby kaplica została ukończona, a obok stałby cmentarz, albo gdyby dach zasłaniał dopływ światła. 

Nagle, w końcu, zobaczyła to o czym mówiła jej Luiza. Pod ścianą, za stertą zawalonych kamieni które zasłaniały go gdy weszła do środka. Mimo iż był zniszczony, był dokładnie tak piękny jak opisywała. 

Gargulec przycupnął na zgiętych kolanach, wyciągając głowę ponad nimi, z językiem ułożonym tak aby mogła po nim swobodnie spływać woda. Nogi były ciasno przykurczone, a ręce owinięte wokół nich, jakby skakał do wody na bombę. Albo jakby skulił się ze strachu. 

Wyraz twarzy kontrastował z bojaźliwą posturą. Za wypływającym strumyczkiem, wokół języka widoczny były ostre zęby, teraz stępione przez lata erozji. Miał zmarszczone brwi, jak gdyby drwił z czegoś, a małe rogi formowały pewnego rodzaju koronę na łysej głowie. 

Przycupnął na piłce, na swoich nagich, szponiastych stopach, za pomocą przeciwstawnego palca niczym u drapieżnego ptaka. Był skierowany do ściany i od strony ołtarza można było zauważyć trzy kikuty w miejscach gdzie niegdyś miał skrzydła i ogon. Większość pozostałości po nich leżała rozrzucona ironicznie na ziemi. 

Zapewne wyrzeźbiono go w którymś europejskim kraju o wieloletniej tradycji rzeźbiarskiej. Aga domyśliła się że chodzi o Włochy, ale skierowała kroki w stronę gargulca aby go dokładniej zbadać. Statua była mniejsza niż się spodziewała, jej głowa sięgała połowy uda. Wiedziała że nie powinna tego robić, ale coś ją przyciągało. Zawahała się na sekundę i wyciągnęła dłoń by dotknąć ramienia rzeźby. Obawiała się że przewróci gargulca albo go zniszczy samym dotykiem, więc tylko musnęła go drżącymi palcami.  

Nic się nie wydarzyło. Kamień był zimny w dotyku, dokładnie tak samo jak posadzka i ściany. Nie przewrócił się, nie przechylił ani nie zareagował, ponieważ przyjął najbardziej stabilną postawę jaka mogła mu zagwarantować stabilność na całe wieki. I w dodatku, nie był żywy.

Aga zatrzymała na nim dłoń. Stała tam na chwilę, po prostu kontemplując, a dźwięki natury i polnej zwierzyny dzwoniły jej delikatnie w uszach. 

Nad jej głową księżyc nie zaczął się czerwienić, ani nawet ciemnieć. Dotarła z parkingu do ruin w znacznie krótszym czasie niż się podziewała, a przecież przeszła szlak, pole, i wspięła się na wzgórze. Księżyc nie tylko wyglądał normalnie, ale nie wydawał się też mieć żadnej specjalnej konfiguracji w połączeniu z elementami zburzonej kaplicy. Aga zdała sobie sprawę, że do głównej atrakcji nadal pozostało wiele czasu. Skoro znalazła już wszystkie swoje cele, zaczęła rozmyślać. W morzu rozważań uczepiła się jednego konkretnego tematu, który nie dawał jej spokoju. 

Gdzie, w całym tym bałaganie, Luiza z Darkiem uprawiali seks?

Nie było tu żadnych ław, ołtarza, żadnych innych mebli, nawet pojedynczego drzewa. To musiało się wydarzyć na ziemi. Oczywistym kandydatem było podwyższenie/scena, ponieważ kamienna posadzka była grubsza i mniej popękana niż wszędzie indziej. Spomiędzy szczelin wystawało też mniej źdźbeł trawy. Wydawało jej się, że woleliby miejsce które nie jest poprzebijane tyloma wystającymi badylami.

Dłoń Agi mimowolnie wsunęła się pod gumkę szortów. Ledwie to zauważyła, ponieważ czynność wydawała się być naturalna w tym momencie. 

Może samo miejsce nie miało większego znaczenia, ponieważ Luiza powiedziała że to był jej pierwszy raz. Z pewnością Darek chciał sprawić by poczuła się wyjątkowo. Prawdopodobnie przywiózł ze sobą poduszki albo koc, ponieważ nawet jeśli na posadzce nie było trawy, to leżenie bezpośrednio na kamieniu nie było wygodną opcją, szczególnie kiedy nie mieli na sobie ubrań. Adze podobała się wizja tej pary bez ubrań. 

Dłoń w spodenkach wydawała się być mniej niepewna. Wsunęła się pod drugą, bardziej miękką warstwę materiału, a paznokcie delikatnie musnęły ostatnią przeszkodę na drodze do dziurki. Dziewczyna ominęła ją i zostawiła na później, ale dotknęła zewnętrznych warg, i skierowała się do środka. Palce natknęły się na wilgoć zebraną u wejścia i rozprowadziły ją na całej długości. Szybko zastąpiło ją więcej soków. Mózg nawet nie zarejestrował, że to dziwne jak bardzo już była mokra. 

Kolejny pomysł przyszedł jej do głowy kiedy masowała się delikatnie, odmawiając sobie zdecydowanego dotyku jakiego potrzebowała. Może Darek pochylił ją nad kamieniem i wziął od tyłu? Z pewnością to mniej romantyczne, ale nie wymaga tyle przygotowań, i nie jest zależne od niewygodnej posadzki. Stwierdziła, że proces przecież wcale nie musiał być romantyczny. W końcu wtedy, w akademiku, chłopak posuwał ją szybko i mocno, a ona uwielbiała każdą sekundę. Aga też rozkoszowała się każdą sekundą którą zarejestrowała, tak samo jak obecnym dotykaniem siebie. 

W końcu nagrodziła łechtaczkę szczodrą ilością własnej wilgoci. Uczucie było wręcz elektryzujące i silnie uzależniające. Dziewczyna zdusiła jęk, a kolana się pod nią ugięły. Masując nadal głównie samo wejście, drażniła łechtaczkę co parę ruchów, wystarczająco aby podtrzymać jej wymagania. Każda pauza wydawała się wiecznością, ale dzięki temu każdy dotyk sprawiał że oczy wywijały się do tyłu głowy z rozkoszy…

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *