Wreszcie! Wszystko zapakowane, załadowane i w drodze na Mazury na krótkie wakacje. Marek znalazł w Internecie ustronny domek na 3 noce. Ta oferta brzmiała świetnie. Domek został opisany jako bardzo zaciszny, a z nieruchomości było widać całą lokalną okolicę, przyrodę, lasy i szlaki. Zdjęcia pokazują małą chatkę otoczoną majestatycznymi sosnami, polnymi kwiatami, a nawet wanną na świeżym powietrzu. Nie mogłam się doczekać, aby się zrelaksować, trochę poczytać i wyjść do fajnych restauracji.

Po długiej, ale przyjemnej sześć i pół godzinnej jeździe autostradą, dotarliśmy do wejścia na polną drogę prowadzącą do domku. Bez szczegółowych wskazówek właściciela nigdy byśmy go nie znaleźli. Marek musiał wyjść, żeby otworzyć stary zamek szyfrowy, który blokował bramę. To dało mi lepsze poczucie bezpieczeństwa, ponieważ nie było w pobliżu innych domów ani firm, a brama byłaby zamknięta za nami.

Droga była zaskakująco długa, zanim dotarliśmy do domku, a raczej do domków. Marek nie był szczęśliwy. Spodziewał się tylko jednego.

„Zdjęcia nigdy nie pokazywały innych domków!”

Zaparkowana furgonetka była dowodem na to, że w drugim domku byli już inni goście. Rozładowaliśmy nasze rzeczy i zaczęliśmy się rozglądać. Lokalizacja była nawet ładniejsza niż na zdjęciach. Był tam pierścień ognia, stosunkowo nowe krzesła, stół piknikowy i, na skraju lasu stara ogrzewana ogniem wanna, w której można się zrelaksować i rozkoszować pięknym widokiem. Niewielkie szanse, że tak się w ogóle stanie, bo mamy sąsiadów.

Kiedy się rozejrzeliśmy, z drugiego domku wyszedł mężczyzna i przywitał nas trzema lodowatymi butelkami piwa. Przedstawił się jako Robert. Po krótkiej pogawędce o sobie i skąd jesteśmy, powiedział nam, czym się zajmuje. W dzień był sanitariuszem w Jeleniej Górze, a wieczorem chodził do szkoły, by zostać asystentem lekarza. Zostało mu około 6 miesięcy do ukończenia studiów i certyfikacji. Wyjaśnił, że od lat przybywa do tego samego domku prawie co miesiąc, aby złagodzić stres związany z pracą i nauką. Był bardzo zaznajomiony z okolicą, szlakami i tajemnymi zabytkami i chętnie podzieli się nimi z nami.

Robert miał jedną z tych osobowości, które sprawiły, że od razu mu ufałeś. Pracował przecież jako pracownik zaufania publicznego. Chyba powinnam opisać Roberta. Wspomniał, że był niezamężny, miał czterdzieści sześć lat, ale wyglądał o około 10 lat młodziej. Był prawie tak wysoki, jak Marek, ale o szczupłym, atletycznym ciele. Miał czarne włosy, był gładko ogolony, a przede wszystkim całkiem przystojny.

Po rozpakowaniu się Marek i ja poszliśmy do lokalnej restauracji kilka kilometrów dalej, którą polecił Robert. Zjedliśmy tam wspaniałą kolację. Kiedy wróciliśmy, było ciemno. TAK CIEMNO! Nie było widać latarni ani świateł z innych domków. Gwiazdy były niesamowite! Było ich o wiele więcej niż zwykle możemy zobaczyć z domu.

Robert rozpalił ogień na palenisku, więc Marek złapał butelkę wina i trzy kieliszki do wina, które znalazł w szafce, i dołączyliśmy do Roberta. Spędziliśmy miły wieczór, pijąc i słuchając, jak Robert opowiada nam lokalne historie, których się nauczył i omawiał pobliskie zabytki i szlaki, które znał. Było wyjątkowo cicho. Tylko wiatr między drzewami i świerszcze pod gwieździstym niebem. To był mój pomysł na relaks!

Spaliśmy następnego dnia rano. Było tak cicho, że oboje mieliśmy jeden z najlepszych, nieprzerwanych snów, jakie mieliśmy od dłuższego czasu. Po śniadaniu i spakowaniu wody, lunchu i zapasów na wędrówkę, Marek i ja wyruszyliśmy do ukrytego wodospadu, który opisał Robert. Nie byłam tak zachwycona, jak Marek. Nie chciałam odbywać długich wędrówek jak w zeszłym roku w Tatrach. To nie jest mój pomysł na relaks. Po przejściu kilku kilometrów dotarliśmy na łąkę z jakimś rodzajem wysokiej zielonej trawy. Wysoka jak Marek! Mały szlak, poza głównym szlakiem, prowadził na łąkę. Marek chciał to zbadać. Prawie w chwili, gdy myśleliśmy, że to tylko solidne pole wysokiej trawy, szlak się otworzył. Trawa znacznie się obniżyła.

Marek wykrzyknął: „Wygląda na to, że ktoś zrobił sobie tutaj zaciszny kącik. Szkoda byłoby tego nie wykorzystać”.

Na początku zdenerwowana, w końcu zgodziłam się z Markiem, że nikt nas tutaj nie zobaczy i jeśli ktoś pójdzie tą samą drogą, usłyszymy ich z daleka. Powoli się rozebraliśmy. Po delikatnych pieszczotach i powolnym kochaniu się położyliśmy się tam nago, słuchając ptaków i rozkoszując się ciepłem słońca na naszych ciałach. Czułam się bardziej naturalnie i romantycznie, niż się spodziewałam i byłam zadowolona, ​​że ​​mogliśmy razem spędzić ten czas.

Słońce wzeszło na niebie i zaczynało się robić coraz cieplej. Ubraliśmy się i wróciliśmy na szlak. Do tego czasu zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę nie chcę iść na kolejną męczącą wędrówkę. Wolę po prostu usiąść w domku i poczytać książkę. To był mój pomysł na relaks. Marek naprawdę chciał zobaczyć wodospad, więc poszedł dalej i pozwolił mi wrócić do domku.

Było późne popołudnie, kiedy wróciłam do naszej kabiny. Robert siedział na jednym z krzeseł i studiował jeden ze swoich tekstów medycznych. Na stole piknikowym stał dzban z margaritą. Zauważyłam, że wanna była wypełniona, a pod nią płonął ogień. Robert zobaczył, że patrzę na wannę i wyjaśnił, że planował z niej korzystać, kiedy byliśmy na wycieczce. Przepraszałam za zrujnowanie jego popołudnia i wyjaśniłam, dlaczego Marek i ja postanowiliśmy się rozstać. Zaśmiał się i zaoferował mi zimną Margaritę, aby rozpocząć relaks. Właśnie wtedy zdałam sobie sprawę, że Marek miał klucze do samochodu i domku. Nie miałam gdzie się podziać. Na szczęście moja książka leżała na stole, na którym czytałam ją podczas śniadania.

Kiedy Robert nalał mi margaritę, zauważył kleszcza na mojej szyi. To mnie przeraziło. Nienawidzę kleszczy i bałam się, ponieważ wiedziałam, że przenoszą boreliozę. Robert powiedział mi, ponieważ tak często tu wędrował, zawsze nosił zestaw do usuwania i leczenia ukąszeń kleszcza i zaproponował, że go usunie. Chętnie się zgodziłam! Usuwając kleszcza za pomocą pincety, Robert wyjaśnił, że wiele osób ma błędne wyobrażenie o tym, jak prawidłowo usunąć kleszcze. Powiedział, że niektórzy ludzie uważają, że trzeba je usunąć, obracając je za pomocą pęsety w kierunku zgodnym z ruchem wskazówek zegara.

„Nie wkręcają się w ciebie. W ten sposób tylko oderwiesz ich usta, a tego nie chcesz” – poinformował mnie. „Inni używają papierosów lub zapałek, aby zmusić kleszcza do wycofania się. To powoduje, że zwiększają wydzielanie śliny, zwiększając prawdopodobieństwo wystąpienia boreliozy”.

Po usunięciu kleszcza wyjaśnił, że zastosuje trochę permetryny. To fioletowa maść o działaniu antyseptycznym i przeciwbakteryjnym. Stwierdził, że musi pozostać na dotkniętym przez kleszcza  obszarze, aż wyschnie. Zajmuje to około 20 minut i musiałam być ostrożna. Trwale brudzi ubrania.

Myślał, że zobaczył na moich plecach ciemną plamę, która może być kleszczem. Powiedziałam mu, że to prawdopodobnie tylko pieprzyk. Miałam ich dużo na plecach. Nalegał, żeby sprawdzić. Poprosił mnie, bym podniosła koszulę do ramienia. Aby to zrobić, musiałam całkowicie rozpiąć przód. To był kolejny kleszcz, tuż pod paskiem stanika. Poprosił o pozwolenie na odczepienie stanika, aby mieć lepszy dostęp do niego. Nerwowo się zgodziłam. Chciałam się tego pozbyć, ale czułam się też nieco bezbronna. Usunął go, nałożył Permetrynę, a następnie zalecił sprawdzenie moich włosów.

Kiedy usiadłam na ławce, Robert wspiął się na blat stołu, a potem objął nogami moje plecy, żeby móc przełożyć mi włosy. Zaczęłam opuszczać koszulę, kiedy Robert mnie zatrzymał. Wyjaśnił, że muszę rozpiąć stanik i koszulę przez ramię, aby permetryna całkowicie wyschła. Przypomniał mi, że zabrudzi moje ubranie i że jestem już nieźle spocona, więc ciuchy powinny wyschnąć.

Robert przeszukał moje włosy i znalazł kilka małych kleszczy. Na szczęście jeszcze nie przywarli do skóry. Zapytał, czy poszłam w jakikolwiek trawiasty obszar. To były obszary, na których znajdowano najwięcej kleszczy, które łapały się wędrujących jeleni i innych ssaków. Powiedziałam mu, że tak, ale pominęliśmy wszelkie dalsze wyjaśnienia lub szczegóły.

Z pochyloną głową i luźnym stanikiem zauważyłam kolejny kleszcz na brzegu mojego sutka. Nie byłam pewna, czy chcę mu o tym wspomnieć. Robert zauważył, że zachowuję się trochę zakłopotanie i zapytał mnie, o co chodzi. Wyznałam, że mam innego kleszcza, ale nie chciałam, żeby go usunął z powodu tego, gdzie to było…

Robert wyjaśnił mi, że ukąszenia przez kleszcza nie należy lekceważyć. Im dłużej trwają, tym większa szansa na infekcję, być może boreliozę. Może to powodować wysypkę, przemijające bóle mięśni i stawów, porażenie twarzy i limfocytowe zapalenie opon mózgowych, a to tylko część skutków ukąszenia. Z autorytetem oświadczył, że chociaż rozumie, jak się czuję, to nie czas na skromność. Przypomniał mi, że był profesjonalistą, ratownikiem medycznym, a wkrótce będzie asystentem lekarza.

„Teraz, proszę, zdejmij koszulę i stanik, abym mógł przeprowadzić dokładniejszą kontrolę. Z powodu ilości kleszczy stwierdzam, że możesz mieć nawet kleszcze we włóknach ubrania. Będą musiały zostać ugotowane lub wyprane w bardzo gorącej wodzie”. Z niepokojem zdjęłam koszulę i stanik. Robert wziął je ode mnie i włożył do plastikowej torby na zakupy, którą znalazł w pobliżu. Potem wrócił, by dokończyć inspekcję moich włosów, a nawet uszu.

Teraz siedziałam tam, topless, przykrywając dłonią jedną pierś (nie chciałam dotykać kleszcza, więc moja prawa pierś była wystawiona na spojrzenie Roberta), podczas gdy mężczyzna, którego ledwo znałam, był przyciśnięty do moich pleców. Byłam zawstydzona!

Robert zakończył inspekcję moich włosów, deklarując, że są wolne od kleszczy. Potem przyszedł, żeby zbadać kleszcza na mojej piersi. Poprosił o pozwolenie na dotknięcie mojej piersi. Stwierdziłam, że będzie OK. Padł na kolana, jedną ręką dotykając mojego sutka, drugą próbując uzyskać dobry kąt, aby usunąć kleszcza.

„Przepraszam, to jest zbyt niezręczne w ten sposób. Czy mogłabyś położyć się na stole, abym mógł to zrobić poprawnie?”

Aby wstać na stół, musiałam porzucić zasłanianie piersi. No cóż, już widział jedną z nich, pomyślałam. Położyłem się na plecach, podczas gdy Robert usunął kleszcza i dał dozownik Permethrin. W niekontrolowany sposób moje sutki zareagowały na jego dotyk, zaciskając się i stając bardziej wyprostowanymi. Miałam nadzieję, że nie zauważył! Robert wyjaśnił dalej, że kleszcze trafiają do pęknięć i szczelin, na przykład pod ramiączkami staników, paskami w talii, dołkami i tym podobnymi. Kazał mi podnieść ręce nad głowę, żeby sprawdzić pod pachami, dołkami, a nawet pod piersiami. Wyjaśniłam, że tam nie miały gdzie się ukryć.

Leżenie tutaj, na wpół nago, dotykanie i sprawdzanie przez przystojnego mężczyznę innego niż mój mąż było krępujące, ale jakoś ekscytujące. Robert zdjął buty i skarpetki, żeby sprawdzić stopy. Nie ma tam kleszczy.

„OK”, powiedział Robert. „Ważne jest, aby przeprowadzić pełną i dokładną kontrolę swojego ciała, aby upewnić się, że złapaliśmy wszystkie. Będę musiał teraz zdjąć szorty, dobrze?”

Byłam zbyt zszokowana i zawstydzona, żeby cokolwiek powiedzieć. Kiedy Robert rozpinał szorty, nawet o tym nie myśląc, podniosłam tyłek, żeby łatwiej mu było je zdjąć…

Robert chwycił pas po obu stronach i szybko zdjął szorty, a nieoczekiwanie także majtki. Leżę teraz zupełnie nago, na stole na zewnątrz, przed mężczyzną, którego wczoraj nawet nie znałam. Nie wiem, dlaczego myślałam, że zostawi mnie z majtkami. Dodał resztę moich ubrań do pozostałych w torbie, wiążąc je.

„Nie wkładaj ich do walizki. Trzymaj je oddzielnie od innych ubrań, abyś ich również nie zakaziła”.

Natychmiast znalazł jeszcze dwa. Jeden na mojej talii poniżej miejsca, gdzie znajdował się mój pas, a drugi na jednej z warg sromowych. Zdjął i zajął się tym na mojej talii i ponownie poprosił o pozwolenie na usunięcie tego na mojej cipce.

„Tak, proszę, ściągnij to!” Wyszeptałam.

„Jak powiedziałem, lubią szczeliny” – powiedział.

Palce Roberta dotknęły mojej cipki i zmanipulowały ją, powodując nadmierne zmoczenie i pobudzenie. Z pewnością pod jego uważną obserwacją zobaczyłby moje soki z cipki spływające po moich pośladkach i kałużę pod moim tyłkiem.

Oczywiście teraz nie było sensu się zatrzymywać. Jego dotyk rozbudził mnie prawie do orgazmu. Zwalczyłam pragnienie, by odpuścić tak mocno, jak tylko mogłam. Na szczęście szybko usunął kleszcza. Ulżyło mi bardzo, że nie przekroczyłam granic przed nim. Chociaż, kiedy wrócił i potarł Permetrynę na moje wargi sromowe, doznałam porażenia prądem, który prawie rzucił mnie ponownie w otchłań.

Robert poprosił mnie, żebym się odwróciła, żeby mógł teraz sprawdzić moje nogi i tyłek.

„Przykro mi, że musisz spędzać czas wolny, wyciągając kleszcze z ciała nagiej starszej pani” – powiedziałam.

„Po pierwsze, cieszę się, że mogę ci pomóc, a po drugie, nie bądź taka skromna. Próbuję pozostać profesjonalnym, oglądając piękną kobietę o atrakcyjnym ciele leżącą nago przede mną, ale jestem także mężczyzną i jestem pewien, że zauważyłaś, jak drżą mi ręce”.

Podniosłam się, spojrzałem na niego przez ramię i powiedziałam:

“Dzięki za te słowa!”

Moje oczy zwróciły się na bardzo duże wybrzuszenie w jego dżinsach. Jak widać, nie kłamał. Dobrze, że mój mąż za chwilę wrócił, bo nie wiem, do czego by doszło.

O autorze

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *