– Adam! – Na szpitalnym korytarzu rozległ się stanowczy, nie znoszący sprzeciwu głos pani ordynator.

Czym prędzej pośpieszyłem do jej gabinetu porzucając wszelkie zajęcia, by czym prędzej znaleźć się  we właściwym miejscu. Nienawidziłem jak ktoś na mnie krzyczał, jednak od kiedy zostałem lekarzem byłem zmuszony do tego przywyknąć. Byłem nowy, a nowych zawsze się wykorzystuje do najgorszych prac, akie uroki bycia początkującym w tym zawodzie. Wziąłem głęboki wdech i popchnąłem drzwi, wchodząc pewnym krokiem. Pani ordynator, Aleksandra, siedziała za tym swoim wielkim biurkiem i patrzyła na mnie przymrużonymi oczami, jakby szykowała się do ataku. Szczerze przywykłem do tego, że ta kobieta nie może normalnie funkcjonować, jeżeli nie przyczepi się co najmniej pięć razy do któregoś pracownika.

– Panie Adamie, miałam pana za bardziej odpowiedzialną osobę. Za bardziej świadomą swoich czynów oraz zachowania. – Zaczęła z wyrzutem.

– Zanim Pani zacznie, chciałbym powiedzieć na swoją obronę, że rodzice tego dziecka są przewrażliwieni oraz utrudniali moją pracę i to nie jest tylko mój problem. Za każdym razem jak się pojawiają to mają pretensje do każdego, kto zwróci uwagę ich dziecku. – Wyrzuciłem z siebie szybko, zanim zdążyła mi przerwać. Ściągnęła brwi, przetwarzając to co powiedziałem.

– Yhmm rozumiem, w takim razie nie będzie chyba problemu – Wstała i podeszła do mnie, kładąc ręce na oparciu krzesła na którym siedziałem.

– Jednak teraz mamy poważniejszy problem – Jej głos niebezpiecznie się zniżył i przybliżyła swoją twarz do mojej, patrząc mi teraz prosto w oczy.

– Nie cierpię jak ktoś mi przerywa, zwłaszcza ktoś tak niekompetentny jak pan. – Kontynuowała.

Przełknąłem tylko ślinę i wpatrywałem się w nią jak zahipnotyzowany. Pomijając jej charakter była naprawdę piękną kobietą. Blond włosy wiązała zawsze w niezgrabnego koka i może gdyby nie wiecznie zdenerwowanie malujące się na jej twarzy powiedziałbym, że jest nawet urocza. Zawsze biła od niej aura niepohamowanej pewności siebie oraz stanowczości. A teraz byłem uwięziony z nią w gabinecie, bez żadnej możliwości ucieczki. Jedną ręką dotknęła mojego policzka, delikatnie gładząc skórę. Następnie jej ręka zeszła niżej, na moją szyję. Spojrzałem na nią przestraszony.

– Oh Adamie, skończmy tę farsę. Wiem, że mnie specjalnie prowokujesz. Uważasz, że nie zauważyłam twoich podchodów? Jesteś osobą, która ląduje u mnie częściej niż ktokolwiek podczas całej mojej kariery. Specjalnie powodujesz kłótnie pomiędzy pacjentami i współpracownikami. – Powiedziała zaciskając lekko rękę na moje szyi. Przeraziłem się, zrobiło mi się gorąco, dosłownie zaczęło brakować mi powietrza. Moje myśli pędziły, szukając jakieś odpowiedzi, rozwiązania. Ordynator chwyciła mnie za podbródek zmuszając do ponownego kontaktu wzrokowego.

– Nie masz mi nic do powiedzenia? – droczyła się ze mną.

Prawda jest taka, że miała racje. Robiłem to wszystko umyślnie. Wiedziałem, że jest tym za kogo go ją uważam. Chciałem by się zdenerwowała, by wyszła ze swojej roli i pokazała prawdziwą twarz. Skręcało mnie aż na każdym zebraniu, kiedy patrzyła na mnie tym chłodnym wzrokiem, kiedy dostawałem nagany za moje zachowanie.

– Ja…chciałem, zwrócić Twoją uwagę – odpowiedziałem cicho.

– To teraz masz moją całkowitą i wyłączną uwagę, co z nią zrobisz piesku? – Zapytała dokuczliwie.

Poczułem jak na dźwięk przezwiska robię się twardy. Chciałem ją dotknąć, pocałować. Chciałem by mnie zdominowała, by pokazała mi gdzie jest moje miejsce.

 – Z..Zostań..moją Panią – Wyksztusiłem.

– Tak się prosi o coś? – mówiąc to jej ręka jeszcze bardziej zacisnęła się na mojej szyi.

– Proszę…zostań moją Panią, zrobię co zechcesz. Dostarczę ci przyjemności  i zabawy, błagam weź mnie.  – Powiedziałem prawie płaczliwym ze wstydu tonem.

– Uważasz, że jesteś w stanie dostarczyć mi przyjemności? Zabawy, jak to określiłeś, hmm? No patrzcie, patrzcie jaki pewny siebie się zrobiłeś. Tylko szkoda, że twój głos i twoje ciało cię zdradzają, piesku. – Chwyciła w tym momencie za mój członek, ściskając go na tyle mocno, że nie mogłem się powstrzymać od krótkiego okrzyku bólu. Od razu zasłoniła mi usta dłonią.

– Ciszej, chcesz by cię usłyszeli? Jesteśmy w miejscu publicznym, chyba że to też cię jara? Co twoi koledzy by powiedzieli, jakby dowiedzieliby się kim tak naprawdę jesteś? – Kontynuowała.

Pokręciłem tylko przecząco głową, na co ścisnęła mnie jeszcze mocniej, tym razem tłumiąc moje odgłosy ręką. Następnie rozpięła mi koszulę i chwyciła za sutka, patrząc się jak próbuje desperacko powstrzymać się od wydawania dźwięków. Wierciłem się na krześle dysząc ciężko, a ból który mi sprawiała tylko mnie nakręcał. Patrzyła na mnie z diabelskim uśmiechem na ustach, cicho mrucząc z zadowolenia. Kiedy w końcu mnie puściła, kazała mi zdjąć spodnie i bieliznę. Natychmiast zrobiłem to o co prosiła, ona w tym czasie przekręciła zamek w drzwiach. Oparła się o nie i powiedziała:

– Zacznij się masturbować, pokaż mi jak to robisz kiedy siedzisz sam żałośnie w domu i marzysz o tym by ktoś cię uprzejmie skopał.

Niepewnie popatrzyłem na nią, jednak chwyciłem ręką za penisa. Czułem, że jestem czerwony ze wstydu, moja skóra aż paliła się od jej spojrzenia. Nie przestawałem, co więcej czułem, że dzięki temu jestem coraz bliżej. Moje ruchy zaczęły być chaotyczne i trudno mi było złapać oddech.

– Otwórz je! – Usłyszałem jej głos.

– Co? – wydyszałem.

– Otwórz te cholerne oczy, a po drugie jak do mnie mówisz, masz to robić z szacunkiem. Nie jesteśmy sobie równi, chyba że mam ci o tym przypomnieć? – zagroziła.

Otworzyłem oczy i spojrzałem na nią. Dalej stała w tym samym miejscu ale była widocznie podniecona, jej oczy błyszczały, a usta były lekko rozchylone.

– Przepraszam, proszę pani. – Powiedziałem skruszony. Patrzyłem na jej piękną skórę i niezgrabnie opadające na ramiona włosy. Szczupła twarz z ostrymi rysami oraz lodowate spojrzenie, które mnie przeszywało. Patrzyła teraz tylko na mnie, widziała mnie całego, całego jakim jestem. Przyśpieszyłem, byłem coraz bliżej, nie mogąc nic na to poradzić wystawiłem język pod wpływem zbliżającego się orgazmu. Siedziałem w gabinecie swojej przełożonej masturbując się na jej oczach. Doszedłem, mój penis wytrysnął niczym fontanna, dawno nie miałem tak mocnego orgazmu jak wtedy. Zaśmiała się okrutnie podchodząc do mnie. Oparła swój obcas na mojej głowie, zmuszając mnie bym się pochylił.

– Nie uważasz, że trzeba posprzątać? – zapytała z wyraźną przyjemnością. Zrobiłem to o co prosiła i wiedziałem, że zrobię jeszcze więcej. Na pewno jej nie zawiodę.

– Miałeś rację, potrafisz jednak dostarczyć trochę zabawy. Liczę, że nasza współpraca będzie udana…Adamie. – powiedziała, otwierając drzwi na korytarz i wyszła.

O autorze

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *