Przeszedłem ostatnie kilkadziesiąt metrów i wszedłem do środka. Smród moczu i seksu sprawił, że niemal się porzygałem. Rozejrzałem się wokół żeby się upewnić że nikogo nie ma, o czym wziąłem krzesło i postawiłem je w cienistym kącie pomieszczenia. Nie chciałem żeby mnie zauważyła od razu po wejściu do przyczepy. Spojrzałem na zegarek i okazało się że to już niemal ten moment. Przez całe moje ciało przepływały iskierki podniecenia. Uśmiechnąłem się. 

Usłyszałem otwieranie drzwi i patrzałem jak weszła do środka, mając na sobie bardzo ciasny, czerwony gorset i krótką, czarną spódniczkę. Poczułem nieodpartą chęć zwymiotowania, ale powiedziałem sobie w myślach że muszę jeszcze trochę wytrzymać. Kobieta sięgnęła do włącznika światła, ale kazałem jej przestać.

– Nie włączaj światła. – powiedziałem, obniżając znacznie ton głosu, żeby mnie nie rozpoznała.

– Umm, jeśli tak chcesz…

Spojrzała nieco zmieszana w moją stronę i podeszła bliżej, widząc jedynie zarys mojej sylwetki w świetle księżyca. Idąc, kołysała prowokacyjnie biodrami.

– Czego sobie życzysz, kotku? – zapytała, jakby robiła to samo od stu lat.

– A co dostanę? – zapytałem niskim głosem.

– Zapłaciłeś za wszystko, więc co tylko chcesz. – odpowiedziała oschle.

– W takim razie, podejdź bliżej. – rozkazałem, wpijając palce w oparcia fotela.

Moja ekscytacja rosła coraz bardziej. Żona podeszła tak blisko, że stała niemal nade mną. 

– Stop. Uklęknij.                                                                     

Ponownie, wypełniła rozkaz bez wahania. Oto klęczała przede mną, i uwierz mi że musiałem się powstrzymać z całych sił żeby nie uderzyć jej w twarz za to wszystko co zrobiła. Zamiast tego, nachyliłem się i powiedziałem:

– Tak naprawdę, chcę…

– Tak?

Odchrząknąłem, przywracając głos do normalnego brzmienia, i nachyliłem się w plamę światła latarni ulicznej, żeby mnie zobaczyła. 

– Rozwodu, ty obrzydliwa dziwko.

Szok i wstyd natychmiast pojawiły się w jej oczach, kiedy na mnie spojrzała. 

– Nie, nie, nie, nie, nie! – powtarzała w kółko, z łzami lejącymi się o policzkach – Nie miałeś się dowiedzieć! On powiedział że nie ma takiej możliwości. Obiecał, że się nie dowiesz! Nie. Nie. Nie. Nie. To się nie może dziać naprawdę. Nie powinno cię tu być.

Żona kontynuowała bredzenie bez ładu i składu przez dłuższą chwilę, i coraz mocniej płakała. Podniosła dłonie do twarzy i wpadła w szloch. Gniew sprawił że moja cierpliwość się już kończyła, i nie miałem już ochoty patrzeć na jej płacz i słuchać tych głupot. Wpiłem palce w fotel jeszcze bardziej, żeby nie skończyły na gardle kobiety która złamała mi serce. Czułem w środku miłość którą żywiłem do niej przez całe dwadzieścia pięć lat, która popychała mnie do sięgnięcia ku żonie i pocieszenia jej, ale… śmiertelne opanowanie na to nie pozwalało. 

Po kilku minutach wysłuchiwania jej nieskładnego jęczenia, powoli wyciągnąłem dłoń, złapałem garść włosów i pociągnąłem, na co ona zareagowała cichym stęknięciem. Odciągnąłem ją tak, żeby spojrzała na chłód w moich oczach. Jej silny makijaż wpływał strużkami po twarzy, a z nosa kapały gęste gluty. Oczy nabiegły krwią od ciągłego płaczu. Przyciągnąłem ją na wysokość wzroku i popatrzałem na nią. Wtedy cała miłość która jeszcze się we mnie tliła zaczęła obejmować moje serce. Na szczęście została stłamszona przez gniew, który już dawno w nim zamieszkał. Nagle zauważyłem dziwną zmianę w zachowaniu kobiety którą trzymałem za włosy. W jej oczach pojawiło się coś w rodzaju żądzy, dolna warga zadrżała i przygryzła ją, dłonie zaczęły się trząść, oddech przyspieszył. Kątem oka zauważyłem, że ścisnęła nogi do siebie. Drugą dłonią podparłem jej podbródek, co wydawało się zintensyfikować jej reakcję. 

Wtem, gdy mrugnęła, z oczu zniknęła żądza i pozostał jedynie strach.

– O boże, o boże, o boże. – wyjąkała – Nie możesz tu być. Kurwa, kurwaaa… On zabije nas oboje. Cholera… Dlaczego tu jesteś?

Kontynuowała bablanie, a ja nadal ją trzymałem, próbując zrozumieć o czym w ogóle mówiła. Straciłem cierpliwość i potrząsnąłem nią, co ją na chwile uciszyło. Skoncentrowała na mnie wzrok, więc zadałem jej jedyne pytanie które krążyło mi po głowie:

– Dlaczego?

Dziewczyna ponownie zaczęła się plątać w słowach. Zanim otrzymałem logiczną odpowiedź, usłyszałem stukanie do drzwi, które ułamek sekundy później otworzyły się z głośnym hukiem. Oboje natychmiast spojrzeliśmy w tamtą stronę. Usłyszałem warkot wydobywający się z mojego gardła, jako reakcję na to że ktoś nam przeszkodził, i niechcący puściłem żonę. Kobieta odwróciła się i krzyknęła, a ja wstałem z krzesła.

Przed drzwi przeszedł Stefan, po czym zamknął je z trzaskiem. Róża znowu pisnęła i błagała go, żeby niczego mi nie zrobił. To mnie trochę zdziwiło ale pozostałem skupiony na głównym celu, żeby wreszcie zakończyć ten cyrk raz na zawsze. Zanim cokolwiek powiedziałem, broń Stefana była już wymierzona w moją głowę. Mężczyzna zrobił kilka kroków do przodu, a światło księżyca odbijało się w wypolerowanym pistolecie. 

– Co do chuja, Stefan?! – zapytałem, zdając sobie sprawę że on mnie w to wszystko wrobił. Kierował wszystkim od samego początku, i w końcu miał mnie dokładnie tam gdzie chciał.

O autorze

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *