Przekaż 1,5% Wolnym Lekturom! Wsparcie nic nie kosztuje! Wystarczy w polu „Wniosek o przekazanie 1,5% podatku” wpisać nasz KRS: 0000070056 Każda kwota się liczy! Dziękujemy! Dowiedz się więcej WolneLektury.pl szukaj tytułu, autora, motywów… polski Deutsch English español français italiano lietuvių polski русский українська Zaloguj się / Załóż konto Katalog Lektury szkolne Książki Autorki i autorzy Audiobooki Kolekcje tematyczne NOWOŚCI Motywy literackie Katalog DAISY Podkasty o książkach Włącz się Wesprzyj Wolne Lektury Współpraca z firmami Zapisz się na newsletter Przekaż 1,5% Damy pracę! Włącz się w prace redakcyjne Zgłoś błąd Zgłoś brak utworu Aktualności Nowy audiobook – „Groźny cień” Arthura Conan Doyle’a Skandynawskie inspiracje na Wolnych Lekturach Wolne Lektury na Poznańskich Targach Książki „Krzyżacy” Henryka Sienkiewicza do słuchania Przekaż 1,5% na Wolne Lektury Blog Lektury szkolne i klasyka literatury do słuchania dla uczennic i uczniów z niepełnosprawnościami E-kolekcja lektur szkolnych i literatury do słuchania dla uczennic i uczniów z niepełnosprawnościami Feministyczne inspiracje. Popularyzacja skandynawskiej literatury feministycznej Ręce pełne poezji Kolekcje edukacyjne twórców przechodzących do domeny publicznej, lektur szkolnych oraz Starego Testamentu Odkurzamy bohaterów Szkoła Poezji Wolnych Lektur Narzędzia Mapa Wolnych Lektur Leśmianator Przewodnik dla piszących i czytających API OAI-PMH Widget Wolnych Lektur Przypisy Katalog Katalog w formacie PDF O nas Kontakt O projekcie Zespół Zasady wykorzystania Wolnych Lektur Logotypy Materiały promocyjne Polityka prywatności Regulamin biblioteki Dane fundacji i sprawozdania finansowe Regulamin darowizn Informacja o treściach wrażliwych Strona główna Informacje Spis treści Szacowany czas do końca: 8 h 17 min Homer, Iliada Homer Iliada tłum. Franciszek Ksawery Dmochowski Homer Iliada tłum. Franciszek Ksawery Dmochowski Księga I Gniew Achilla, bogini, głoś, obfity w szkody, Który ściągnął klęsk tyle na greckie narody, Mnóstwo dusz mężnych wcześnie wtrącił do Erebu, A na pastwę dał sępom i psom bez pogrzebu Walające się trupy rycerskie wśród pola: Tak Zeusa wielkiego spełniała się wola Odtąd, gdy się zjątrzyli sporem niebezpiecznym Agamemnon, król mężów, z Achillem walecznym. Od kogóż tej niezgody pożar zapalony? Od Feba, co go Kronid z pięknej miał Latony. Gniewny na króla, wojsku straszną klęskę zadał, Rozszerzył mór w obozie, codziennie lud padał; Mścił się, że był zelżony jego kapłan święty. Przyszedł Chryzes, gdzie stały Achajów okręty, Świetną na okup córki przynosząc ofiarę, A w ręku mając berło i Feba tiarę; Prosił Greki o litość na ojcowskie bóle: Najbardziej zaś Atrydy, dwa narodów króle: — «Atrydowie i Grecy! Niech wam dadzą bogi Dobyć miasta Pryjama, w swoje wrócić progi! Lecz pomni na łuk Feba strzelający z góry, Weźcie okup, nie przeczcie ojcu jego córy! Rzekł. W Grekach szmer przyjazny oznaczał ich zgodę, Aby uczcić kapłana i przyjąć nagrodę; Nie przypadła królowi do serca ta mowa, Więc go puścił z obelgą, przydał groźne słowa: — «Znidź, naprzykrzony starcze, z oczu moich pręcej, Nie waż bawić się dłużej ani wracać więcej! W tiarze, w berle słaba dla ciebie zasłona. Chyba mi starość córkę twoją wydrze z łona; Od swych daleko, w Argos na zawsze osiędzie, Tam wełnę tkać i łoże moje dzielić będzie. Pójdź precz! Ani mnie gniewaj, żebyś został cały! Rzekł król; zaląkł się starzec i odszedł struchlały. Szedł cicho ponad morze, gdzie huczały fale, A gdy już był daleko, wynurzył swe żale I syna pięknowłosej tak prosił Latony: — «Boże! Którego Chryza doznaje obrony, Smintejczyku! Co strzałę wypuszczasz daleką, Co masz Tened i Killę pod możną opieką: Jeśli wieńcami twoje zdobiłem kościoły, Jeślim ci na ofiarę bił kozły i woły, Niech prośba ta od ciebie będzie wysłuchana: Zemścij się łukiem twoim obelgi kapłana». Ledwie skończył, modlitwa doszła ucha Feba; Wysłuchał go łaskawie, zstąpił gniewny z nieba Z łukiem swoim, z kołczanem; na ramionach strzały W bystrym biegu strasznymi szczęki przerażały. Idzie jak noc posępny; siadł z dala, łuk spina: Leci strzała i świszcząc powietrze rozcina. Okropnym brzmiąc łuk jękiem psy strzela i muły; Wnet zgubne jego razy Achaje poczuły: Palą się bezprzestannie smutne trupów stosy. Przez dziewięć dni na wojsko śmiertelne szły ciosy, Dziesiątego Achilles cały lud zwoływa, Bo tę myśl w piersi Hera wlała mu życzliwa, Bolesna, widząc swoich Achajów zagładę. Zatem, gdy się na walną zgromadzili radę, Mężny Achilles tymi zaczął mówić słowy: — «Teraz bardzo się lękam, synu Atrejowy, Abyśmy, obłąkani wpośród morskich brodów, Nie musieli powracać do ojczystych grodów, Jeżeli tu na zawsze nie zamkniem powieki, Bo i wojna okrutna, i mór niszczy Greki. Niech wieszcz lub kapłan powie, skąd ta chłosta sroga, Albo snów tłumacz wierny — wszakże sny od boga? Niechaj powie, dlaczego Feb naszej chce zguby: Czy go niedopełnione obrażają śluby? Czyli stąd, że świętego stugłowu nie bierze? Bijmy owce i kozy dla niego w ofierze, Aby ubłagan wstrzymał ten mór niebezpieczny» To powiedziawszy usiadł Achilles waleczny. Wstał Testora syn, Kalchas, pierwszy w swym urzędzie: Zna, co jest, zna, co było, zna nawet, co będzie; Mądry i duchem wieszczym od Feba natchnięty, On do Troi achajskie prowadził okręty. Więc tak na radzie głosem roztropnym opiewa: — «Chcesz, bym wyrzekł, dlaczego na nas Feb się gniewa, Feb, którego łuk srebrny zgubne strzały niesie? Ja powiem, lecz przysięgą zaręcz, Achillesie, Że mi słowy i ręką dasz potrzebne wsparcie, Bo widzę, jak się na mnie rozgniewa zażarcie Mąż, któremu nad sobą władzę Grecy dali. A gdy król na słabego gniewem się zapali, Chociaż się na czas wstrzyma, w razie nie zaszkodzi, Znajdzie potem sposobność i zemście dogodzi. Uważ więc, czyliś zdolny ocalić mą głowę». Achilles odpowiedział na tę wieszczka mowę: — «Co tylko wiesz, mów śmiało! Bo na Apollina Przysięgam, Zeusowi najmilszego syna, Którego ty świętości trzymając na pieczy, Z daru jego zwiastujesz przyszłe Grekom rzeczy; Przysięgam, póki widzę to światło na niebie: Żaden się z Greków skrzywdzić nie odważy ciebie, Ani sam Agamemnon. Nic to nie przeszkadza Prawdę wyrzec, że jego najwyższa dziś władza». Ośmielił się tym wieszczek: «Ani dla ofiary, Ani dla ślubów — rzecze — zesłane są kary; Wzgarda świętego sługi ściągnęła tę stratę. Nie chciał wydać król córki, odrzucił zapłatę, Dlatego między nami zaraza się szerzy, I nie wprzódy się w swoim gniewie Feb uśmierzy, Aż król powróci zdobycz, którą dotąd trzyma. I darmo odda brankę z czarnymi oczyma. Gdy do Chryzy poślemy jeszcze stugłów święty, Może się da złagodzić dla nas bóg zawzięty». Skończywszy usiadł Kalchas. Natychmiast powstanie Trzymający szerokie Atryd panowanie, Straszliwie pomieszany, gniew mu wnętrze ściska, A oko rozpalone żywym ogniem błyska; I rzekł, krzywym rzucając na Kalchasa wzrokiem: — «Zawsze ty, widzę, jesteś nieszczęścia prorokiem I nic nie umiesz dla mnie zwiastować przyjemnie; Każdy twój czyn i wyraz serce rani we mnie. Teraz nawet rozgłaszasz pomiędzy Achiwy, Iż dlatego zarazą Feb ich trapi mściwy, Żem zatrzymał dziewicę, okupem wzgardziłem. Posiadanie tej branki bardzo mi jest miłem, Byłaby moją w domu pociechą jedyną, Większą niż Klitajmestra, którąm wziął dziewczyną. Wyrówna jej rozumem moja niewolnica I sercem, i przemysłem, i pięknością lica. Ale gdy trzeba, ojcu wracam ją do ręki, Bo wolę całość ludu nad jej wszystkie wdzięki. Tylko mi tę osłodźcie stratę, przyjaciele: Godziż się, bym szkodował sam jeden tak wiele? Wszakże wszyscy widzicie, co mi z rąk wypada». Na to Pelid waleczny tak mu odpowiada. — «Atrydo, jakżeż razem i dumny, i chciwy! Tobież łupu szlachetne odstąpią Achiwy? Ja nie wiem, jeśli jakie łupy gdzie złożono: Co z miast było wziętego, to już podzielono; Wracać nazad i znowu dzielić nie przystoi. Ale kiedy przemożnej dobędziemy Troi, Wróć tylko brankę bogu, za dzisiejszą stratę Potrójną i poczwórną odbierzesz zapłatę». — «Luboś mądry, nie zdołasz tego wmówić we mnie Rzekł król — i chcesz mnie słowy podchodzić daremnie, Oddawszy moją brankę, będęż smutny siedzieć, Gdy ty cieszysz się twoją? Oddam, lecz chcę wiedzieć, Czyli tę stratę Grecy nagrodzą mi równie; Jeśli nie chcą nagrodzić, sam wezmę gwałtownie… Ale się w innej o tym naradzimy porze. Teraz okręt na wielkie wyprowadźmy morze I zbierzmy zdolne majtki do takiej wyprawy, Brankę wsadźmy z ofiarą stugłowną do nawy. Pierwsi z wodzów tę podróż na siebie weźmiecie; Ajas, Odys, albo król panujący Krecie, Lub jeśli tak rozkażę, najstraszniejszy z ludzi, Pelid się tą usługą dla Greków potrudzi. Pewnie bóg zagniewany, który mściwie strzela, Tą ofiarą się zmieni dla nas w przyjaciela». Na to strasznie zapalon Achilles zawoła: — «O łakomco! O człeku bezwstydnego czoła! Któż z Greków chętnie twoje spełni rozkazanie? Kto pójdzie na wyprawę? Na czele wojsk stanie? Nie z mojej ja przyszedłem pod Troję przyczyny, Ród ten przeciw mnie żadnej nie popełnił winy; Do owoców mej ziemi nie ściągnęli dłoni, Nie tknęli się trzód moich, nie zabrali koni, Najmniejszej w żyznej Ftyi nie zrobili szkody; Dzielą mnie od nich wielkie i góry, i wody. Ale z tobą-śmy przyszli z odległych stron świata, Czci twojej nasługiwać, mścić się krzywdy brata. Bezczelniku z psim okiem! Nie znasz tej usługi! Jeszcze mi to chcesz wydrzeć, com wziął za znój długi I co mi zgodnie greckie przyznały narody! Dotąd ja równej z tobą nie miałem nagrody. Gdy po dobyciu miasta wojsko łup rozbiera, Na moich barkach ciężar wojny się opiera, Lecz kiedy podział przyjdzie, lepsza część dla ciebie, A ja — upracowany, zemdlony w potrzebie, Z małą cząstką na okręt idę z bojowiska. Do Ftyi, do mojego powracam siedliska, Gdy nie masz moich zasług, śmiesz zdobycz wydzierać; A nie wiem, czy beze mnie będziesz łupy zbierać«. Jemu król Agamemnon, równym gniewem zdjęty: — «Jedź, gdy ci się podoba, spychaj twe okręty! Czyż to na tobie jednym los Grecyji stoi? Mam drugich, co się zemszczą mej krzywdy na Troi, A najskuteczniej Kronid panujący w niebie. Z wszystkich królów najbardziej nienawidzę ciebie… Idź, rządź Myrmidonami, nie mną, człeku hardy: Gniewy twoje niczego nie warte prócz wzgardy. Lecz wiedz: gdy Feb ode mnie Chryzeidę bierze, Dam rozkaz, niech ją moi odwiozą żołnierze, A za to się do twojej posunę nagrody: Bryzeidę ci wezmę z pięknymi jagody, Byś znał, żem jest mocniejszy. Drugich strach ogarnie, Widząc, że mi się równać nie można bezkarnie». Na te słowa okrutnie Pelid rozjątrzony, Niepewny, na obiedwie nachyla się strony: Czy usunąwszy drugich w Atryda uderzyć, Czy lepiej gniew powściągnąć i zapał uśmierzyć. Gdy się na obie strony chwieje myśl wątpliwa, W zapale z pochew miecza strasznego dobywa: Wtem z nieba z Hery przyszła Pallada przysługi, Bo równie jej był miły jak jeden, tak drugi. Z tyłu lekko za włosy pociąga rycerza, Niczyim, jego tylko oczom się powierza. Zląkł się Pelid, gdy spojrzał za siebie zdumiały, Widzi Palladę: oczy jej groźnie iskrzały; I rzecze: «Wielka córo pana błyskawicy, Po cóżeś to z niebieskiej nadeszła stolicy? Czy widzieć, jaką Atryd obelgę mi czyni? Oświadczam ci, bo tego dokażę, bogini, Że dłoń ta wnet za dumę duszę mu wywlecze». A na to modrooka Pallada tak rzecze: — «Przyszłam gniew twój uśmierzyć z woli Zeusa żony: Jej Achilles, jej Atryd równie ulubiony. Nie ruszaj miecza, do krwi nie chciej się zapędzać; Ale słów obelżywych możesz nie oszczędzać. Wierz mi, bo to być musi, że dla tej ofiary Trzykroć będziesz drogimi nagrodzony dary; Tylko bądź nam posłuszny, gniew uhamuj srogi». A Palladzie Achilles mówi prędkonogi: — «Choć cały gniewem pałam, lecz rozum ostrzega, Iż ten błądzić nie może, kto bogom ulega; Kto na rozkazy bogów nie zatyka ucha, Tego wzajem łaskawe niebo chętniej słucha». To wyrzekłszy, przestaje na Pallady radzie, Powściąga silną rękę i miecz w pochwy kładzie; A bogini, poselstwo odprawiwszy swoje, Do bogów spieszy, w górne Zeusa pokoje. Lecz Pelid jeszcze gniewy straszne w sercu warzy I rzecze, dla Atryda nie szczędząc potwarzy: — «Z psim okiem, z łani sercem, bezecny opoju, Wziąłżeś broń, prowadziłżeś lud śmiało do boju? Poszedłżeś na zasadzki, gdy szły inne wodze? Nigdy! Drżałeś ze śmiercią spotkać się na drodze. Lepiej dumną w obozie władzę rozpościerać, A kto ci się sprzeciwi, temu łup wydzierać. Nad podłymi panujesz, ludożerco, tłumy; Inaczej już byś zgonem przypłacił twej dumy. Ale ja ci przysięgam teraz uroczyście, Przez to berło, co więcej nie odrośnie w liście, Bo kiedy je raz na pniu ostry topór przytnie, Żywne straciwszy soki, więcej nie zakwitnie, A dziś je w ręku greccy monarchowie noszą, Którzy święte wyroki prawa ludom głoszą; Przysięgam ci największą przysięgą na świecie: Wzywać Achilla Grecy, lecz próżno będziecie! A ty się dręcząc w sobie nie dasz im pomocy, Gdy ich do wiecznej Hektor zacznie wtrącać nocy. Zgryzą cię trojańskiego postępy oręża, Że najwaleczniejszego nie uczciłeś męża». To powiedziawszy, przodków berło znakomite, Berło świetnie złotymi gwoździami nabite, Rzuca gniewny na ziemię i na miejscu siada. Równie się Agamemnon na niego rozjada. Wtem władca pylijskiego powstaje narodu, Z ust jego słodsze płyną wyrazy od miodu. Dwa pokolenia Pylów zamieszkały ziemię, Jak żył, a teraz trzecie ludzi rządzi plemię. W te rzekł słowa, rozumu wielkiego tłumacze: — «O, jak Achajów ziemia gorzko dziś zapłacze! Jak się z tej uradują Trojanie nowiny, Jak ucieszy się Pryjam i Pryjama syny, Gdy usłyszą, że zgubną ci zjątrzeni zwadą, Którzy innym przodkują i męstwem, i radą! Lecz starca głos niech w młodszych winną baczność wzbudzi, Bom ja większych przed laty widział od was ludzi, A lekce mojej rady nie ważyli przecie. Nigdym takich nie widział, ni ujrzę na świecie, Jakim był silny Dryjant, Kajnej nieśmiertelny, Pejrytoj i Eksadios, i Polifem dzielny… Mężni sami, z mężnymi chodzili za barki, Centaurom, gór mieszkańcom, dumne starli karki. Z nimi od młodu moje bywały zabawy, Gdy mnie z Pylos do spólnej wezwali wyprawy, I jam walczył, jak siły pozwalały moje; Z dzisiejszych nikt by z nimi nie wyszedł na boje. Tak wielcy, a młodego przyjmowali rady: I dla was będzie lepiej wstępować w ich ślady. Ty, choć możny, nadobną zostaw mu dziewicę, Niech ma dar, którym uczcił Grek jego prawicę; A ty, Achillu, z królem nie bądź tak gwałtowny, Bo mu żaden ze wszystkich królów nie jest rowny. Jeżeliś ty dzielniejszy, żeś synem bogini, Jego możniejszym władza obszerniejsza czyni. Atrydo, głos pokoju między was przynoszę: Złóż gniew na Achillesa, ja cię o to proszę; W nim jest obrona floty, w nim wojska podpora». Agamemnon w te słowa rzecze do Nestora: — «Zacny starcze! Szanuję mądrą twoją mowę, Lecz nad wszystkich ten człowiek chce wynosić głowę; On by rad sobie władzę najwyższą przywłaszczył, A któż będzie tak niski, by się przed nim płaszczył? Jeżeli mu zaś dzielność nadał bóg odwieczny, Czyż przeto mu pozwala, by tak był złorzeczny? Przerwał mu Pelid mowę i obelg nie skąpił: — «Ostatni byłbym z ludzi, gdybym ci ustąpił… Co ci powiem, to w żywej zachowaj pamięci: Dla branki walczyć bronią wcale nie mam chęci Ni z tobą, ni z innymi Greków rycerzami, Choć bierzecie dar, który przyznaliście sami; Ale co na okręcie moim jest w ładunku, Nic do twego nie możesz podciągnąć szalunku. Odważ się tylko na to: całe wojsko zoczy, Że ta włócznia wnet czarną krew z ciebie wytoczy». Tak w szkodliwej obadwa rozjątrzeni zwadzie Powstali, czyniąc koniec narodowej radzie. Pelid gniewny pod swoje udał się namioty, Z nim Patrokl nieodostępny i tesalskie roty. Atryd zaś okręt spycha, żagle rozpościera, Kładzie ofiarę, majtków dwudziestu wybiera, I śliczną Chryzeidę prowadzi do nawy: Mądry Odyseusz wodzem został tej wyprawy. Ci mokrą płyną drogą, wiatry w żagle świszczą. Król nakazał obmycie; więc ludy się czyszczą, Rzucając wszystko w morze, co brudnego zmiotą; Potem się zaraz świętą zajmują robotą, Biją byki i kozy na uczczenie Feba: Skwarzy się tłustość, dymy się wznoszą do nieba. Gdy tak lud ofiarami błagał Apollina, Agamemnon się srożył na Peleja syna I chcąc dokonać swoich zapowiedzi groźnych, Mówił do Eurybata i Taldyba, woźnych: — «Do Achilla namiotu śpiesznym idźcie krokiem I przywiedźcie tu jego brankę z czarnym okiem. Jeśli nie da, sam wezmę, gdy tam z wielą przydę, A to większą mu sprawi boleść i ohydę». Tak zalecił, groźnymi rozwodząc się słowy. Struchleli biedni ludzie na rozkaz takowy, Idą powoli, ciężkim ściśnięci kłopotem. Siedzącego zastają wodza pod namiotem; Achilles ich spostrzegłszy zasmucił się srodze; Ci, króla czcią przejęci, w wielkiej byli trwodze, Stali cicho, ni w jednym wyrzekli co słowie. Poznał rycerz ich trudność, więc pierwszy tak powie: — «Witajcie woźni, bogów i śmiertelnych posły! Przystąpcie. Wy nie winni, lecz Atryd wyniosły; Do niego ja, nie do was, mam żalu przyczynę. Pójdź, kochany Patroklu, wydaj im dziewczynę! Weźcie ją, ale bądźcie świadki nad mym bólem Przed niebem i przed ziemią, i przed srogim królem: Będzie kiedyś dla Greków Achilles potrzebny… Złym tylko chuciom służy ten człowiek haniebny: Z przeszłych on rzeczy wnosić przyszłości nie umie I gubi Greki, głupiej dogadzając dumie». Natychmiast wierny Patrokl z miejsca swego wstaje, Ślicznego lica brankę posłańcom oddaje; Wracają się pod namiot Atryda szeroki, Z nimi niewiasta idzie niechętnymi kroki. Odchodzi od swych Pelid i łzy hojne toczy, Z dala siada na brzegu, w morze wlepia oczy I wyciągnąwszy ręce, tak matkę zaklina: — «Gdyś mnie krótkiego życia dała na świat, syna, Matko! Przynajmniej Kronid, co piorunem włada, Niechaj mi sławne imię i wielką cześć nada; Lecz nie znam jej, gdy Atryd zdobycz gwałtem bierze, Którą mi zgodnie greccy przyznali rycerze». To mówiąc, łzy wylewa rzęsistym potokiem. Siedząc w morzu, pod ojca podeszłego bokiem, Słyszy te żale matka, na kształt mgły wychodzi, Tuż siada, ręką głaszcze i jęki łagodzi. — «Czego płaczesz? Skąd, synu, boleść masz tak wielką? Powiedz i nic nie zataj przed twą rodzicielką». A na to Pelid rzecze westchnąwszy serdecznie — «Na cóż ci to powiadać, co wiesz dostatecznie… Więc, matko, wesprzyj syna! Śpiesz do górnych progów. Opowiedz krzywdę panu i ludzi, i bogów, Jeśliś na jego dobre zasłużyła chęci. Com słyszał w domu ojca, mam dotąd w pamięci, Że od ciebie Zeusa wyszła raz obrona; Bo gdy spisek Pallady, Hery, Posejdona Dążył na to, by w więzy ująć go haniebne, W tak złym razie tyś wsparcie dała mu potrzebne: Sturęcznegoś do nieba wezwała olbrzyma, Który imię u ludzi Ajgajona trzyma, W niebie zaś Bryjareja dają mu nazwisko. Silniejszy on od ojca. Kiedy usiadł blisko Przy panu nieśmiertelnych w straszliwej postawie, Zlękłe bogi przestały o złej myśleć sprawie. Wspomnij mu to, kolana w czułej ściskaj dłoni, Żebraj, aby trojańskiej dopomagał broni; Niech bije Greki, do naw odeprze ze stratą, Niech widzą, co mądrości ich króla zapłatą, I niechaj Atryd swego pożałuje błędu, Że dla najdzielniejszego męża nie miał względu». A Tetys na to, łzami zalawszy się cała: — «Na com cię nieszczęśliwym losem wychowała! Obyś przynajmniej siedział w nawie bez boleści! Lecz i w ciasnym obrębie wyrok dni twe mieści, I zrządza ci na ziemi najnędzniejsze bycie! Jakżem ci, synu, smutnym losem dała życie! Wstąpię na Olimp górny, przed Zeusem stanę, Powiem, jak srogą na czci odebrałeś ranę Może na prośby moje łaskawie się skłoni. Ty gniewny siedź u floty, nie bierz się do broni. Wczoraj opuścił Kronid złote nieba progi, Poszedł poza ocean, a z nim inne bogi, By w uczcie towarzyszył Etyjopom czystym; Za dwanaście dni będzie w swym domu wieczystym Wtedy spieszę do niego, ścisnę mu kolana; Spodziewam się, że będę w prośbie wysłuchana». To rzekłszy znikła, w smutku zostawiając syna, Że mu wzięta niesłusznie prześliczna dziewczyna… Zagniewany Achilles o dziewicy wzięcie, Nigdzie nie wyszedł, siedział na swoim okręcie; Nikt go nie widzi w boju, nikt w radzie nie słyszy, Lecz w smutku pogrążony za bitwami dyszy.
Mareczek , 50
Tematy
- Wszystkie
- BDSM forum
- Erotyczna sztuka dla każdego
- Fetysz seksualny
- Filmy erotyczne
- Humor, demotywatory i śmieszne obrazki
- LGBT forum
- Masturbacja bez tajemnic
- Miłość i zakochanie
- Pierwszy raz
- Pytania do admina
- Rozmowy nie na temat
- Seks telefon
- Sex analny
- Sex forum dla par
- Sex grupowy
- Sex online
- Sex oralny
- Sex porady
- Sex pozycje
- Sex spotkania
- Sex tantryczny
- Stały związek
- Swingersi
- Zabawki i gadżety erotyczne
- Zdjęcia erotyczne
- Zdrowie seksualne