Tęsknota za tym, by do kogoś należeć, była w niej silniejsza niż głód, niż zmęczenie, niż wszystkie nieprzespane noce razem wzięte. Nie chodziło już o samotne wieczory ani o zupę rzuconą byle jak na kuchenkę – odgrzewaną przez cały tydzień, bo nie miała już siły gotować tylko dla siebie. Chciała się po prostu przytulić. Zatopić w ramionach, które nie przychodzą tylko po swoje. Które zostają. Choć na chwilę. To nie tak, że nie było wokół niej mężczyzn. Byli. Zawsze gotowi. Zawsze w pośpiechu. Najlepiej u niej albo w tanim hoteliku, bez wysiłku, bez kawy. A jeśli już jakimś cudem pojawiła się "kolacja", to czuła się jak ktoś gorszej kategorii – miała się domyślić, że najlepiej będzie, jeśli zamówi tylko wodę. Oni sami wybierali najtańszą przystawkę, jakby chcieli jej powiedzieć: "Nie przesadzaj, wiesz, jaka jesteś." Z każdym takim spotkaniem coś z niej odpadało. Jakby powoli znikała. Zostawała pusta, cicha, niewidzialna. Aż w końcu miała dość. Seks przestał ją cieszyć. Rozmowy z mężczyznami były takie same: urywali się z domów jak pieski ze smyczy, żony w tle, fantazje w pierwszym planie. Byli niezdarni, nachalni, momentami wręcz śmieszni. Ich głupota czasem ją bawiła, ale śmiech nie przykrywał już tej rosnącej wewnętrznie pustki. Życie przypominało powolne zsuwanie się w przepaść. Tamtego wieczoru, zmęczona i bez makijażu, usiadła przed ekranem komputera. Tym razem nawet nie chciało jej się włączać kamery. Ciało było oporne, a orgazmy – niegdyś namiastka bliskości – stały się puste, jak martwe impulsy. Jakby ktoś odciął dopływ do serca. Już miała zamknąć przeglądarkę, gdy zobaczyła pomarańczową gwiazdkę – nowa wiadomość. Zanim ją otworzyła, spojrzała na profil nadawcy. Chudy. Fatalnie ubrany. Okulary jak denka od słoików. "Nie, nie, nie… nie mój typ" – pomyślała. Już miała go skasować bez czytania, ale coś drgnęło. Może ciekawość. Może zmęczenie. Kliknęła. "Wybacz, nie interesuje mnie seks. Ani to, jaka jesteś fizycznie. Nie szukam też związku. Chcę po prostu rozmawiać. Lubisz poezję? A może teatr?" Zaryzykowała. Wbrew sobie, wbrew wszystkim swoim wygórowanym ideałom. I tak zaczęli rozmawiać. Każdą wolną chwilę. O wszystkim. Najpierw pisali, potem zamienili ekran na telefon. Rozmowy stawały się dłuższe, coraz bardziej intymne. Jakby znali swoje głosy od zawsze. Nie mówili o spotkaniu. Nie pytali o wygląd. Po prostu... gadali. I śmiali się. Czasem wspólnie oglądali ten sam film i komentowali go na bieżąco. Gotowali razem – każde w swoim mieszkaniu – a jednak razem. Minął rok. Rok, w którym zapomniała, czym jest depresja. Rok, w którym znów zaczęła żyć. Rok, w którym nie potrzebowała już nikogo innego, bo była – i chciała być – tylko dla niego. --- Tamtego dnia wróciła zmęczona do granic. W pracy panował chaos. Marzyła jedynie o ciepłym prysznicu i ciszy. Ale zanim zdążyła zdjąć płaszcz, usłyszała pukanie do drzwi. To była sąsiadka. – Przepraszam, mam twoją przesyłkę. Kurier zostawił u mnie – powiedziała, wręczając jej niewielkie pudełko. Zdziwiła się. Nic nie zamawiała. Ale skoro nie trzeba płacić... Wzięła paczkę, położyła ją na stole i zaczęła rozpakowywać. W środku znajdowała się błękitna sukienka – dokładnie taka, o jakiej kiedyś marzyła. Do tego złote sandałki, mała torebka i zaproszenie. "Witaj, zapewne jesteś zaskoczona, ale proszę Cię – załóż to i przyjdź do restauracji 'Bon Appétit' przy skwerze Kubusia Puchatka. Całuję, Robert." Szok. Niedowierzanie. Zaskoczenie. Rozmawiali przecież wczoraj, nic nie wspominał. Ale machnęła ręką. Restauracja była blisko. Poza tym – tak dawno nigdzie nie wychodziła. Wzięła szybki prysznic, zrobiła lekki makijaż. Sukienka leżała jak szyta na miarę. A sandałki? Bajka. Poczuła się piękna. Wybiegła z domu, z sercem bijącym jak szalone. Gdy weszła do restauracji, podszedł do niej kelner. – Przepraszam, czy jest pani osobą towarzyszącą pana Roberta? – Tak. – W takim razie proszę za mną. Szli przez salę. Z oddali dostrzegła jego sylwetkę. Była... inna. Nie przypominała tej z jedynego zdjęcia, które kiedyś jej wysłał. Kiedy podeszła bliżej, zaniemówiła. To nie był "brzydki facet". Przed nią siedział przystojny mężczyzna z promiennym uśmiechem. Jak z okładki. – Przecież to nie ty… tamta fotka… o co chodzi? – To ja. Tylko tamto zdjęcie było małym kłamstwem. Szukałem piękna duszy. Chciałem, żeby ktoś zobaczył moją duszę, zanim zobaczy mnie. Szukałem prawdziwej miłości. I wiem, że ją znalazłem. Kocham Cię, Pati. Poczuła, jak łzy napływają jej do oczu. – Ja Ciebie też – wyszeptała. --- Epilog – Mamo! Jasiu zabrał mi lalkę! Możesz mu coś powiedzieć?! W drzwiach stanął Robert. – Kochanie, odpoczywaj. Jak się czujesz? Maluszek bardzo daje się we znaki? – Nie, raczej spokojnie. Ale ta dwójka – już tak. – Spokojnie, zaraz się nimi zajmę. Uśmiechnęła się i zamknęła oczy. Dziękowała, że wtedy – tamtego wieczoru – nie zignorowała wiadomości od "brzydkiego" faceta.

Komentarze (13)
napisał  

#13 Fajnie się odnajdujesz w pierwszej części, a drugą napisałaś ... z głowy. Może to zamierzona przemiana bohaterki, ale intuicja mi podpowiada, że to raczej odbicie Twoich myśli ;) A przecież miłości nie da się wymyślić i boli dużo bardziej niż się może wydawać ...

cze 26, 2025 21:03

Tomek, 48

#12 Nie licz tu na dobre słowo, choćbyś Nobla wygrała, to też zdeprecjonują i umiejszą. Zawsze się znajdzie ktoś, co sam nie potrafi jednego zdania płynną polszczyzną bez błędów napisać, ale wszyscy znawcy i koneserzy sztuki, literatury i chyba wszystkiego, co tylko możliwe. Oczywiscie o gustach sie nie dyskutuje, ale ... wystarczy poczytac komentarze i rodzi sie pytanie, czy to gusta czy bezguscia🤣 dla mie jest ok. Lubię Ciebie czytać. Nue pogniewam się o wiecej 😉

cze 26, 2025 20:52

#11 Ale zamulilaś

cze 26, 2025 20:05

#10 Mdławe...

cze 26, 2025 20:04

Su, 53

#9 Kopciuszek 😂

cze 26, 2025 19:27

#8 Ale się rozpisałaś

cze 26, 2025 19:26

Korba, 54

#3 Codziennie spotykają nas rzeczy i sytuacje które omijamy, niedostrzegamy a zmieniłyby nasze życie gdybyśmy tylko na chwilę przystanęli 😎   Fajnie napisane, szacunek 💐

cze 26, 2025 19:07

#1 Zydowska ściana płaczu 😏

cze 26, 2025 17:58