Minęły trzy dni. Wydawało się, że to tylko jednorazowe. Przypadek. Seks w cieniu nocy, który znika razem z porannym światłem. Ale on się nie zmył jak zapach tanich perfum. Wręcz przeciwnie — zostawił ślad pod skórą. Otworzyła drzwi w szlafroku, z włosami jeszcze wilgotnymi po prysznicu. Stał tam. Oparty o framugę, z papierosem w ustach i tym cholernym półuśmiechem. — Stęskniłaś się? — Nie... — Kłamiesz. Zgasił papierosa o framugę i wszedł bez pytania. — Ty myślisz, że możesz tak po prostu się wpieprzyć z butami w moje życie? — Nie. Ja wiem, że mogę. Bo od trzech dni twoje palce same wchodzą między uda, kiedy myślisz o moim języku. — Pieprz się. — Właśnie po to tu jestem. Podszedł do niej, bez słowa złapał za kark, pociągnął w stronę ściany. Szlafrok rozsunął się sam, jakby się bał stawiać opór. — Klęknij. — Co? — Powiedziałem, klęknij. Spojrzała w jego oczy. Były ciemne. Pewne. Groźne. Jak noc, która nie zna świtu. Uklękła. — Myślałam, że to tylko jedna noc... — To była noc, po której już nie wrócisz do siebie. Teraz jesteś moja. — Gówno prawda. — W takim razie nie mów „proszę”, kiedy znowu cię rozsadzę od środka. Rozpiął pasek. Włożył dwa palce do jej ust, mocno, głęboko. — Nauczę cię, jak się oddycha, kiedy nie ma powietrza. Przyjęła go. Całą sobą. Ciałem i buntem. Potem był salon. Sofa. Stół. Każde miejsce zamieniało się w scenę. Przerzucił ją przez blat kuchenny, dłonią złapał za gardło. Pieprzył ją brutalnie, z dziką intensywnością. Palce zostawiały ślady na biodrach, ugryzienia na karku, a każde uderzenie bioder wbijało się w nią jak kara i nagroda naraz. — Jesteś stworzona do tego, żeby być rozbierana spojrzeniem. Ale ja nie tylko patrzę. Ja biorę. — Nienawidzę cię... — szeptała, ledwo łapiąc oddech. — To dlatego już trzeci raz krzyczysz moje imię, zanim w ogóle skończę. W końcu, po godzinach dominacji, po jękach, pazurach na plecach, po przygryzanych wargach i palcach drżących na udach... zostawił ją leżącą na zimnej podłodze. Podniósł jej głowę za brodę. — Jeszcze wrócę. Ale nie wtedy, gdy będziesz czekać. Wrócę wtedy, gdy już uznasz, że o mnie zapomniałaś. Pocałował ją w czoło — pierwszy raz delikatnie. I wyszedł, nie zamykając drzwi. Zostawił je otwarte. Jak siebie. Jak ranę, która jeszcze nie zaczęła krwawić.

#1 Jeśli to Twoje to widać w tym jakąś dojrzałość. Zauważenie tego czego pragną kobiety. Przeżycia czegoś  co będą mogły zapamiętać do końca życia. To nie musi być koniecznie dominacja i pierwotny seksualizm. Jest coś co pamięta się jeszcze dłużej i jeszcze intensywniej. Coś co pozostawia po sobie głód nie do zaspokojenia. I prawie każdy o tym czymś marzy.

cze 02, 2025 09:03