– Dobra – powiedział Michał, zatrzymując moje bezcelowe chodzenie po małej kuchni – to już. Nadeszła godzina zero! Kutas z miasta kontra cipka ze wsi. Idź ją zaliczyć! Wypaliłem wszystkie moje papierosy, odpalałem jednego od drugiego, poziom stresu sięgnął zenitu.

– Proszę – powiedział Michał, podając mi swoją paczkę – będziesz jej potrzebować na później. Byłem kłębkiem nerwów, gdy wepchnąłem te fajki do kieszeni koszuli i podszedłem do drzwi, wahając się, gdy złapałem za klamkę.

– No idź już!

– Ale jak ja…

– Pamiętaj – pouczał mnie – to mokre, miękkie, owłosione miejsce między jej nogami. Tam jest dziurka i śmierdzi trochę tuńczykiem. Tego nie da się przegapić!

Otworzyłem drzwi i wyszedłem w noc, nasłuchując odgłosów świerszczy i fal z jeziora, gdy szedłem w ciepłym nocnym powietrzu drogą, która doprowadziła mnie do wzniesienia nad domkiem Milewskich. Była dokładnie dziesiąta, kiedy zapukałem do drewnianych drzwi. Usłyszałem dźwięk telewizora, gdy stałem i czekałem, aż przyjdzie. Dokładnie słyszałem melodię z reklamy papierosów.

Zapukałem ponownie, słuchając radosnych dźwięków piosenki. Wyobrażacie sobie, że kiedyś w telewizji leciały reklamy papierosów?! Kiedy zapukałem po raz trzeci, telewizor zamilkł i po chwili usłyszałem kroki w kuchni, a potem drzwi powoli się otworzyły i stanęła w nich, uśmiechając się.

– Cześć – powiedziała wesołym, ale dziwnie brzmiącym głosem. Była tak samo seksowna i ładna, jak tego popołudnia. Nadal miała na sobie koszulkę i obcisłe, czarne dżinsy, ale kurtkę już zdjęła i była boso, gdy otworzyła drzwi, żeby mnie wpuścić.

– Jesteś w samą porę – powiedziała, biorąc mnie za rękę i prowadząc przez małą kuchnię do salonu i usiadła na kanapie, uśmiechając się do mnie i klepiąc miejsce do siedzenia obok niej. To był domek dokładnie taki, jaki wynajęła moja rodzina. Aneks kuchenny i salon z sofą, jedno stare tapicerowane krzesło i niski stolik kawowy. Na stoliku naprzeciwko kanapy stał czarno-biały telewizor, a na blacie stała półka z zapaloną lampą i starym radiem. Dwoje drzwi prowadziło do ciemnej sypialni i małej łazienki. Wszystko robiono w lakierowanej sosnie. Usiadłem obok niej, a ona pochyliła się do stolika kawowego, podniosła do połowy pustą butelkę wytrawnego ginu Bombay i wypiła długi łyk. Spojrzała na mnie, z policzkami pełnymi alkoholu, a potem przełknęła, wycierając piękne usta nadgarstkiem i trzymając butelkę przede mną.

– Chcesz trochę?

– Nie, dziękuję – powiedziałem.

– Och – odpowiedziała głośno. „To jest impreza! Nie chcesz się ze mną zabawić?

–Tak, jasne… Po prostu… picie sprawia, że mój kutas się kurczy.

Jęknęła głośno, pociągnęła kolejny długi łyk i położyła butelkę z powrotem na stole.

– Cholera! – wymamrotała, siedząc wyprostowana, a następnie opierając się o mnie tak, że jej twarz została przyciśnięta do mojej szyi, a jej ręka znalazła się na mojej piersi. – Nie możemy do tego dopuścić! Chcę go dużego!

Podniosła głowę, spojrzała mi w oczy i roześmiała się, a potem objęła mnie ramieniem za szyję, przyciągnęła mnie do siebie i przycisnęła swoje rozchylone, mokre usta do moich, wkładając do nich język i wciągając mój język do swoich.

Czułem smak ginu i czułem go mocno w jej oddechu, gdy ustawiałem się bardziej twarzą do niej i przyciskałem jej szczupłe ciało do mojego, odwzajemniając jej pocałunek z taką samą energią, jaką dawała mi. Wzięła moją rękę, włożyła ją pod koszulkę i przycisnęła do swojej drobnej, nagiej piersi. Poczułem, jak jej duży, twardy sutek dotyka mojej dłoni, gdy ściskałem jej pierś, trzymałem jej ciało i całowałem ją coraz mocniej.

Czułem, jak jej ręka rozpina zamek błyskawiczny moich spodni, a następnie walczy z podwójną klamrą mojego paska. Nasze języki toczyły namiętną walkę. Mogłem zdjąć pasek, zanim opuściłem nasz domek! Byłoby jej łatwiej… Musiałem odsunąć usta od jej ust i podnieść tyłek, aby pomóc jej odpiąć ten pieprzony pasek.

Kiedy pracowałem przy podwójnym zapięciu, Sonia wstała z kanapy i zabrała butelkę ginu z niskiego stołu, biorąc z niego długi łyk, poszła w kierunku radia, potknęła się po drodze i włączyła je. Z głośnika popłynęły dźwięki piosenki „All you need is love”. Sonia zamknęła oczy i zaczęła kołysać swoim szczupłym, kształtnym ciałem do muzyki Beatlesów, gdy trzymała butelkę ginu przy piersi i zaczęła śpiewać zaskakująco słodkim i anielskim głosem…

„Love, love, love love, love, love…”

– Może wrócisz do mnie? – zapytałem, patrząc, jak jej chude ciało zaczyna się kołysać trochę za mocno, powodując, że potyka się o swoje własne nogi.

– Nie – powiedziała do mnie z zamkniętymi oczami. – Tańczę!

Tańczyła w rytm płynących dźwięków i śpiewała. Okazało się, że świetnie zna cały tekst piosenki. Nagle oczy Soni otworzyły się szeroko, a ona spojrzała na radio i przez chwilę milcząco wpatrywała się w nie.

– Masz cholerną rację! – krzyknęła nagle, a potem jej głos przybrał dziwny, smutny jęk, gdy dodała: – To wszystko, czego, kurwa, potrzebuję! – Nagle pochyliła się, kładąc dłoń na otwartych ustach, gdy spojrzenie skrajnej udręki pojawiło się na jej twarzy. Jej oczy stały się szersze, mokre i spłynął z nich strumień ogromnych, błyszczących łez po obu jej policzkach, gdy pochyliła się niżej i skrzywiła się w nieszczęściu i zaczęła szlochać głośno i nieszczęśliwie, gdy siedziałem, oszołomiony i patrzyłem na nią. Upadła teraz na kolana i zakryła twarz obiema rękami, a jej ciało podniosło się i zadrżało, gdy uklękła na podłodze i głośno zapłakała. Podskoczyłem i podbiegłem do niej, a rozpięte spodnie zsunęły mi się na uda.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *