Niechętnie posłuchałem polecenia, zatrzymując się jedynie po to, żeby podłączyć telefon do ładowania. Nadal nie odbierał zasięgu.

– Tutaj nie ma sieci. – skomentował Krzysztof, rozkładając swoje rzeczy – Musiałem założyć panele słoneczne, żeby mieć jakikolwiek prąd.

Skrzywiłem się na dźwięk tych słów. To było wszystko czego potrzebowałem: on i mama pijący sobie z dziobków i gruchoczący na moich oczach, bez możliwości oderwania od nich myśli przez kontakt ze światem zewnętrznym.

– Tam jest łazienka, mamy ciepłą i zimną wodę. – dodał, wskazując na małe pomieszczenie w kącie – Kanapa rozciąga się do rozmiarów łóżka.

– Więc… dla mnie pozostaje podłoga? – zapytałem z jadem w głosie, krzyżując ramiona na piersiach. Nie wzięliśmy żadnego śpiwora, a ja nie zamierzałem tak łatwo ustąpić.

– Nie. – uśmiechnął się, zadowolony – Będziesz spał ze mną.

Obserwował uważnie jak mój wyraz twarzy się zmienia, kiedy próbowałem wymyślić złośliwą uwagę na temat mamy śpiącej na podłodze.

– Ona nie przyjedzie, bystrzaku. – powiedział, delektując się moim zaskoczeniem – Czas, żebyśmy się dogłębnie poznali i spędzili czas sam na sam.

– Dobra. – odparłem – Nie lubię cię. Nie podoba mi się że spotykasz się z moja matką i uważam, że oboje będziemy szczęśliwsi kiedy znikniesz. Czy to wystarczająco dogłębne informacje?

Krzysztof przestał rozpakowywać pudło, które wniósł przed chwilą do środka, i odwrócił się do mnie. Miał na twarzy tak szeroki uśmiech, że miałem ochotę krzyczeć.

– Myślisz, że jesteś wszystkim czego potrzebuje twoja matka? – zapytał, sięgając w kierunku wielkiej wypukłości z przodu spodni – To jest powód, dla którego ona stale do mnie wraca. I nic co zrobisz nie powstrzyma mnie przed byciem… jak to ładnie ująłeś, „kolesiem, któremu robi loda”.

Twarz zapłonęła mi czerwienią. Odwrócił się do mnie swoją kształtną, umięśnioną pupą. Gotowało się we mnie jeszcze przez chwilę, podczas gdy rozpakowywałem resztę sprzętu jaki zabrał dla nas obu.

– Gdzie są moje ubrania? – krzyknąłem, odrzucając ostatnią pustą torbę na podłogę – Wziąłeś dla mnie jakiekolwiek rzeczy na zmianę oprócz tego co mam na sobie?

Na jego twarzy znów zagościł ten denerwujący, szeroki uśmiech. Nienawidziłem go.

– Oh, czyżbym zapomniał twojego bagażu? – powiedział sarkastycznie, grając mi na nerwach – Być może mam coś w czym mógłbyś chodzić przez cały weekend. Ale tylko jeśli zmienisz swoje nastawienie.

W chatce zapadła cisza. Usiadłem nadąsany na kanapie, żałując że nie mogę zadzwonić do mamy i opowiedzieć jej jakim debilem jest jej facet, i jak mnie traktuje. Krzysiek w międzyczasie zrobił dla nas kanapki, wręczył mi talerz i usiadł obok. Obserwowałem go kątem oka, bo byłem podejrzliwy w stosunku do tego co mi zaserwował.

– Po prostu zjedz tę cholerną kanapkę. – powiedział pomiędzy kolejnymi kęsami – Męczą mnie odgłosy twojego pustego żołądka, jedz.

Tak też zrobiłem, po czym odepchnąłem od siebie talerz i opadłem na oparcie sofy próbując go zdenerwować.

– Taa, dzięki takiemu zachowaniu nie zyskasz ubrań na zmianę. – zaśmiał się – Dobra, naprawdę śmierdzisz po ośmiu godzinach w szkole i trzech godzinach jazdy samochodem. Idź pod prysznic, a ja przyniosę ci coś na przebranie.

Popatrzałem na niego sceptycznie.

– No co?! Nie chcę musieć cię wąchać przez cały weekend i drogę z powrotem. – powiedział.

Poszedłem do łazienki, załatwiłem potrzebę i rozebrałem ubrania. Facet przynajmniej zabrał ze sobą akcesoria do mycia i ręczniki. Zostawiłem swoje rzeczy na stercie, na podłodze. Łazienka miała zarówno prysznic jak i toaletę, w razie gdyby ktoś musiał pilnie z niej skorzystać podczas kąpieli drugiej osoby. Odkręciłem wodę i odczekałem na ciepły strumień zanim wszedłem do kabiny.

Kiedy delektowałem się uczuciem wilgoci na skórze, usłyszałem że Krzysztof wchodzi do środka.

– Masz miejsce na jeszcze jedną osobę? – zapytał, wślizgując się za mną.

Byłem tak zaszokowany pogwałceniem prywatności, że nie zareagowałem kiedy przecisnął się obok mnie aby sięgnąć strumienia ze słuchawki.

– Musimy oszczędzać wodę. – skomentował, odsuwając się i dając minimalną ilość wolnej przestrzeni.

– Co do cholery, stary? – krzyknąłem, odnajdując w końcu własny głos – Przestrzeń osobista, słyszałeś kiedyś o czymś takim?!

Walczyłem ze sobą, żeby nie gapić się na mokre, kremowe i twarde mięśnie jego klatki piersiowej, wyrzeźbiony brzuch i gigantycznego penisa który kołysał się pomiędzy nogami.

– Wychodzę – oświadczyłem.

Zanim zrobiłem jakikolwiek ruch, objął mnie ramieniem i przyciągnął do siebie.

– Masz nieźle zarysowane mięśnie. – powiedział wędrując dłonią po moim torsie – Widzisz, doskonale wiem o co z tobą biega.

Sięgnął ręką do mojego twardniejącego penisa, bezceremonialnie dotykając własnego.

– Wiem jaki masz problem. Pragniesz mnie, ale jestem zajęty przez twoją matkę. – powiedział, powoli robiąc mi dobrze – Wszystko w porządku. Możecie się podzielić, ona nie musi o tym wiedzieć.

Złapał drugą ręką moje pośladki, wsunął palec pomiędzy nie i potarł dziewiczą dziurę.

– Proszę, przestań. – poprosiłem bez przekonania, ocierając się członkiem o jego dłoń i napierając na drugą pośladkami – Nie jestem gejem. – skłamałem.

Przełamał opór ciasnego zwieracza, a z moich ust wydobył się jęk rozkoszy. Przyciągnął mnie do siebie, napierając penisem na wnętrze mojego uda.

– Krzysztof! – zajęczałem – Proszę, nie przestawaj…

To facet mojej matki dał mi męski dotyk, którego zawsze pragnąłem.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *