To wszystko trwało kilka sekund, więc adrenalina zdążyła wypełnić każdą tętnicę. Próbując zdecydować o następnym kroku, mózg odrzucił w pośpiechu wszystkie logiczne opcje, i przystał na „ucieczkę”. Wierzgnąłem nogami żeby wstać, a wtedy odkryłem, że one również są ciasno związane ze sobą. Kiedy tak się wierciłem, przyciągnięto moje kolana do klatki piersiowej. Stopy umocowano na wysokości pośladków. Wkrótce znalazłem się w ciasnej, skulonej pozycji, nie mogąc poruszyć żadną kończyną o więcej niż centymetr w każdą stronę.

Przynajmniej mogłem oddychać bez przeszkód, w przyspieszonym i przerażonym tempie.

Beznadziejnie związany, unieruchomiony i zakneblowany. Nigdy wcześniej nie czułem się tak bezradny. Co się do cholery działo? Nie otrzymałem wyjaśnień, za to ktoś bezceremonialnie stoczył mnie z łóżka na podłogę. Spadłem kilkadziesiąt centymetrów w dół, na posadzkę. Usłyszałem dźwięk zamka błyskawicznego wokół. Zamknięto mnie w jakiejś torbie. Słyszałem wyraźnie własny oddech i bicie serca w uszach, kiedy torba na kółkach wyjechała na korytarz. 

Dźwięk obracających się kółek ciągnął się przez parę minut, kiedy w międzyczasie opadała mi adrenalina. Miałem trochę czasu, żeby pogrążyć się w myślach. Rozważyłem własną sytuację i rozmyślałem nad tym, kto mógłby mieć powód do traktowania mnie w ten sposób. Moi rodzice nie są bogaci. Nie miałem żadnej wartości pieniężnej. Nic z tego nie miało sensu.

W końcu zatrzymałem się i ktoś wyciągnął mnie z torby na zimną, gładką powierzchnię. To był wypolerowany beton. Gdzie, do cholery, byłem? Nie było opcji, żebym znajdował się daleko od pokoju…

Po raz kolejny spróbowałem uwolnić się, ale próba była daremna tak samo, jak poprzednia. Usłyszałem kliknięcie metalowego zatrzasku wokół nadgarstków, następnie wokół stóp. Nie mogłem sobie wyobrazić, po co konieczne było kolejne unieruchomienie. Wkrótce usłyszałem dźwięk silnika. Poczułem pociągnięcie, skoncentrowane na metalu. Wkrótce leżałem na podłodze na brzuchu, z rękami i nogami wyciągniętymi w tył. 

Rozległ się metaliczny dźwięk, po którym stopy uwolniły się od tyłka i mogłem nimi nieco poruszać. Po sekundzie kolejny dźwięk uwolnił kolana. W końcu rozprostowałem nogi. Zanim powstała mi w głowie jakakolwiek myśl o próbie ucieczki, swoboda ruchów zniknęła. Rozciągnięto nogi do tyłu, podczas gdy ręce pozostały związane za plecami, a klatka piersiowa i twarz przyciśnięte do betonu.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *