Czy istnieje przyjaźń damsko-męska?

Czy mężczyźni i kobiety mogą naprawdę być „kumplami”? Czy rzeczywiście nie ma na świecie miejsca na przyjaź heteroseksualnej kobiety i heteroseksualnego mężczyzny?

Mówię o rodzaju przyjaźni damsko-męskiej, w której żadna ze stron nigdy nie będzie zdalnie myśleć o drugiej osobie w żaden inny sposób niż typ brata / siostry / kuzyna, pomagając sobie nawzajem na drodze życia i będącymi platonicznym źródłem wsparcia.

Zdaniem ekspertów odpowiedź na pytanie, czy możliwa jest przyjaźń między kobietą, a mężczyzną, brzmi niestety “nie”.

Myślę, iż męskie umysły, zainteresowania i procesy myślowe naturalnie prowadzą ich do innych miejsc, niż kobiety, nawet jeśli obie strony platonicznego związku zarzekają się, iż jest inaczej. Brzmi zbyt czarno-biało, co nie? Prawdopodobnie jednak tak właśnie wyglądają realia.

Przyjaciele z dzieciństwa

Mój mąż i ja kolekcjonujemy filmy na płytach DVD do naszej kolekcji i oglądamy je wielokrotnie. Jeden z takich filmów, The Help, mówi nam w sekcji „dodatki”, że film został napisany i wyprodukowany przez Tate Taylora i Kathryn Stockett, dwie osoby, które dorastały razem na głębokim południu, gdzie odbywa się akcja filmu.

Uwielbialiśmy tę historię i bardzo chcieliśmy zobaczyć, jak to wszystko się stało. Dwaj twórcy filmu rozmawiają ze sobą czule podczas tych klipów – o tym, jak zawsze czuli się niezrozumiani, co ich połączyło w podstawówce i co pozwoliło ich przyjaźni przetrwać przez cały okres szkolny.

Ich przyjaźń była czymś, na co wiedzieli, że mogą liczyć, a ich małżonkowie cały czas ich zachęcali, aby nie rezygnowali z marzenia o filmie”. 

Ten rodzaj przyjaźni jest, jak sądzę, rzadki. Czy istniały kiedykolwiek romantyczne uczucia między tymi dwoma atrakcyjnymi ludźmi, którzy spotkali się jako małe dzieci? Nic nie wskazuje na to, że coś podobnego miało miejsca. Dało mi to do myślenia.

Usiadłam i zastanowiłam się nad tym, jak wiele jest podobnych par damsko-męskich, których relacje bardziej przypominają relacje siostrzano-braterskie, niż romantyczne. Gdy o tym myślę, czuję słodycz na sercu. 

Przyjaźń współpracowników

Sądzę, że jestem z pewnego gatunku kobiet, które wolały mieć przyjaciół mężczyzn niż przyjaciółki kobiet, aby mieć więcej spokoju w życiu.

Dorastając w gromadce braci czułam, iż wolę bardziej szerokie i męskie tematy (no może oprócz fanatycznego zainteresowania się sportem). Rozmowy z dziewczętami / kobietami w moim wieku wydawały się małostkowe, trywialne, a nawet konkurencyjne, podczas gdy moje rozmowy z mężczyznami wydawały się zabawne, inteligentne i pouczające.

Więc gdy dostałam wymarzoną pracę w okresie rozkwitu branży lotniczej (1970 rok), udało mi się nawiązać dość głębokie, a zarazem platoniczne przyjaźnie z mężczyznami, z którymi pracowałam. Nasze godziny pracy, jak i dni wolne były dziwne (w sumie to za delikatnie to brzmi), przez co spędzaliśmy ze sobą dużo czasu, zarówno w godzinach pracy, jak i po nich.

Mieliśmy też zniżki na loty, przez co razem zabieraliśmy się na narty, plażowanie na Hawajach i odwiedzanie lokalnych klubów nocnych w różnych dziwnym mieścinach. Z tego wszystkiego powstało oczywiście wiele romansów (a nawet małżeństw) no i oczywiście seksu. DUŻO SEKSU. 

Moje zainteresowanie współpracownikami jednak było czysto platoniczne. Relacja, którą z nimi miałam było żartobliwa, nigdy nie czułam przeciągane flirtu, co pozwalało mi czuć się bezpiecznie.

Kiedy jednak w wieku dwudziestu paru lat opuściłam tą pracę i z czasem nabrałam życiowego doświadczenia, zdałam sobie sprawę z tego, iż faceci, których wtedy uważałam za „kumpli” bez zastanowienia się otworzyliby na oścież uchylone przeze mnie drzwi, jeśli tylko pojawiłaby się okazja na coś więcej, niż tylko przyjaźń ze mną.

Teraz jednak, po tylu latach, wydaje mi się, iż to, co uważałam za czysto platoniczną przyjaźń, mogło być czymś innym w ich umysłach. Mogę się jednak mylić. A do tego, nie ma to już teraz znaczenia, zwłaszcza że każdy z nas założył rodziny i jest szczęśliwy. 

Istnieje jednak możliwość, że ta pozornie platoniczna koegzystencja jest jedynie fasadą, wyszukanym tańcem pokrywającym niezliczone impulsy seksualne bulgoczące tuż pod powierzchnią.”

Randki, które do niczego nie doprowadziły

Co się dzieje, gdy idziesz z kimś parokrotnie na randkę (czasami wystarczy jednej) i niemal natychmiast zdajesz sobie sprawę z tego, że nie ma między Wami chemii? Nawet jeśli dobrze się bawisz, osoba wydaje się być naprawdę w porządku, reszta romantycznego równania po prostu nie układa Ci się w głowie.

Zdarzyło mi się to nie raz i wiem, że mężczyźni też czasami mają ten sam problem. Zauważyłam jednak, że mężczyźni zazwyczaj nie dzwonią ponownie po tym, jak pierwsza randka okazała się totalnym niewypałem, nawet jeśli kobieta miała nadzieję, że być może po kilku randkach uda się Wam przełamać lody.

Zawsze wydawało mi się to niesprawiedliwe po części mężczyzn, sądziłam, iż wiedzą i zdają sobie sprawę z tego, że te biedne dziewczyny często godzinami wysiadują przy telefonie w oczekiwaniu na telefon. Wiem o tym, bo sama nie raz byłam świadkiem, ba, nawet trzymałam ręce swoich przyjaciółek, które łkając patrzyły z nadzieją na telefon i pytały mnie, co zrobiły nie tak i czemu zostały tak bezceremonialnie zostawione na lodzie.

Dobra, trochę wstyd, ale sama byłam takową dziewczyną parę razy. Z tego powodu za każdym razem, kiedy to ja zostawiałam faceta na lodzie, starałam się nie ciągnąć go za sobą. Najlepszym sposobem, aby przestać dzwonić do faceta, było powiedzenie mu (1) „Nie czuję tu chemii” (2) lub powiedzieć „lubię Cię jak brata”.  Wiem, oba brzmią okrutnie i chłodno.

Ale czułam, że w taki sposób uwalniałam faceta i pozwalałam mu od razu rozpocząć poszukiwania i być może w ten sposób znaleźć tę jedyną. Tym samym nie czułam też paniki odsłuchując wiadomości na poczcie głosowem, nie musiałam się bowiem obawiać tego, że zadzwoni i zaproponuje kolejne spotkanie, z którego będę musiała się wymigać.

I to działało. Czy potem zostaliśmy przyjaciółmi? Nigdy. Czułam iż nawet ja w nim widziałam wyłącznie materiał na dobrego kumpla, om w głębi serca startował z czymś innym.

Być może wymagało to od niego sporej odwagi, musiał się przełamać, żeby mnie zaprosić na randkę, a skończyło się to wszystko tak szybko, jak zaczęło. Tak, pewnie na początku uważał mnie za zimną sucz, jednak wiedziałam, że nie daję mu nadziei na to, że może coś z tego będzie.

A to zdecydowanie najokrutniejsza rzecz, jaką można komuś zaserwować, a próba przyjaźnienia się z nim byłaby nieustannym przypomnieniem o niepowodzeniu. 

Byli kochankowie

W tym miejscu łatwo mi narysować linię przyjaźni. Czy mężczyźni i kobiety, którzy kiedyś się spali, stają się przyjaciółmi? Mogą i w wielu przypadkach właśnie tak się dzieje. Ale dla mnie seks jest jak linia na piasku, której nie można usunąć.

Ile razy słyszałeś o rozpadzie związku, który był w 100% obustronny – obie strony powiedziały: „rozstańmy się, ale zostańmy przyjaciółmi, przecież tyle dla siebie znaczymy”. W rzeczywistości jedna strona jest zawsze zraniona, a druga osoba rusza do przodu.

I nawet jeśli osoba, która zakończyła związek, nadal pozostaje w kontakcie ze względu na dawne czasy (lub nawet poczucie winy), myślę, że trudno jest poszkodowanemu całkowicie zignorować lub zapomnieć o tym, jak dobrze im było być razem. 

Jest to przypadek, kiedy osoba porzucona nieświadomie żyje złudną nadzieją, że może jeszcze ma szanse na kolejne spotkanie, a w międzyczasie jest kimś w rodzaju powiernika. Jeśli chodzi o osoby zamężne / zaangażowane, które mają najlepszych przyjaciół przeciwnej płci, z którymi niegdyś okazjonalnie sypiały?

Pomimo względnej otwartości umysłu uważam, iż jest to całkowicie niesprawiedliwe względem nowego partnera. Być może jestem nieco staroświecka w tej kwestii, ale jeśli powierzasz część swoich tajemnic byłemu kochankowi, nie jesteś w stanie pogłębiać się i celebrować aktualnego związku.

Wysłuchiwanie wspomnień współmałżonka lub śmiech z byłym kochankiem na temat ludzi, doświadczeń i miejsc, porównywanie tego, co jeden i drugi mają ze sobą wspólnego, nie jest dobrym przepisem na szczęście małżeńskie.

Czy nalegam, abyś odciął się od byłego kochanka, który przeistoczył się w dobrego przyjaciela? Oczywiście, że nie. Po prostu przekazuję Ci pewne utwardzone przez życie osobiste doświadczenia. Do tego, nie zapomnij, iż pełno jest na świecie otwartych umysłów, których w ogóle nie ruszają, ani nie przeszkadzają podobne kwestie.